Maciej Sz.

Podróż do Edenu. Człowiek i studnia.

Każda studnia, która ukazuje się naszym oczom kojarzona jest ze źródłem wody i źródłem życia zarazem. Patrząc na nią widzimy jakąś budowlę zrobioną z dostępnych materiałów, która tak naprawdę chroni otwór z którego czerpiemy wodę oraz chroni nas samych, abyśmy w nim nie stracili swojego życia. Patrząc na jej zewnętrzne przybranie trudno nam ocenić jej głębokość, ilość dostępnej wody, jej jakość nie wspominając o smaku. Dopiero łyk świeżo zaczerpniętej wody ze studni pozwala nam określić jej smak. Może się również okazać, że studnia wyschła i jest pusta lub woda, którą w sobie skrywa nie nadaje się do picia. Zatem, aby poznać, co kryje w sobie studnia trzeba się z nią spotkać, poświęcić jej swój czas i uwagę. Niejako zgłębić jej tajemnicę.

Nie przypadkowo dzisiaj sięgam do tego obrazu. Często w naszych relacjach międzyludzkich postrzegamy siebie nawzajem przez pryzmat owej studni. Widzimy architektoniczną strukturę, która raz jest bogatsza, raz uboższa w swym wyglądzie, słowem bardzo różnorodna. Widzimy też często to, co sami chcemy zobaczyć i poznać, a co również uwarunkowane jest doświadczanymi przez nas różnymi emocjami związanymi z wydarzeniami danego dnia, jak również poniekąd całego życia. Czasami zamiast do człowieka podejść tak, jak do studni, poszukać w swoim sercu czerpaka, który odsłoni przed nami źródło podchodzimy niczym do toalety. Przepraszam za porównanie, ale poznać, a nie smakować, przeżuć i wyssać soki, by następnie wypluć, spłukać, zapomnieć. Z jednej strony chcielibyśmy, a z drugiej nie mamy na to ochoty, choć oczywiście stwarzamy pozory. Chcielibyśmy poznać źródło swojej żony, swojego męża, swoich dzieci, przyjaciół i bliskich. Nie mamy być może na to ochoty, bo sami ciągle poznajemy smak wody, którą się dzielimy z innymi. Nasze serce skrywa w swoich arkanach wiele tajemnic, spośród których wielu sami nie rozumiemy. Czemu w takich chwilach lub momentach trudnych zachowuję się w taki, a nie inny sposób. Z jakiego powodu niekiedy uciekam przed innymi, próbując uciec przed samym sobą? Co skrywa moja samotność lub mój pracoholizm? Co kryje się za moim uśmiechem lub dobrym słowem? Co czuje, kiedy wracam z pracy, albo widzę niezrealizowany program i plan dnia przez moich bliskich, który z taką pieczołowitością ułożyłem?
Pytań podobnych do tych są całe steki, tysiące. Rozgrzewają one serca niczym lawa opływająca ziemską skorupę dookoła. Zresztą Ziemia, jako ta, w której robimy odwierty i z której głębokości wodę czerpiemy, skrywa swoje jądro w miejscu, które dla nas jest niedostępne. No właśnie. Ludzkie serce jest nie tylko jak studnia, ale również jak owa ziemia, niegościnna, niezbadana, nieprzenikniona, chowająca swój skarb przed innymi i nami samymi. To pokazuje nam również ile trudu trzeba podjąć, ile przeciwności twardych, palących materiałów, minerałów skuć, przekopać, pokonać, aby zobaczyć prawdę, odkryć jądro, skarb, swój diament, swoją perłę, swój talent.

Jestem głęboko przekonany, że gdyby każdy z nas, również pisze te słowa i kieruje je do siebie samego, choć na chwilę spróbował podejść do studni drugiego człowieka i pozwolił sobie z miłością, a nie zachłannością zaczerpnąć z jej głębin lub poznać jej pustkę, wysłuchać ostrzeżenia o zatruciu, poszukać, przejrzeć siebie samego w oczach drugiego człowieka, wówczas wiele rzeczy byłoby innych, bo takie były od początku. Adam i Ewa byli razem do momentu grzechu. Po nim też byli razem, ale jednak jakby oddzielnie w szponach oskarżeń i być może pożądliwych spojrzeń.

Nie chodzi tylko o pożądliwość w sensie seksualnym i płciowym, ale chodzi o taką pożądliwość pijawki, która z jednej strony może zatamować krwotok, a z drugiej będzie tak długo się syciła, jak długo jej siłą nie odejmiemy. To właśnie owo doświadczenie zła, tajemnica grzechu sprawiła, że nagle zaczęli być osobno. Owa pożądliwość dotyczy również nieustannej, obopólnej rywalizacji. Ja nigdy, ty zawsze, ja jestem lepsza, ty gorszy, odwrotnie, razem, na przekór bycia ważnym, ważniejszym, najważniejszym. Bycia lepszym i najlepszym. Świętym, świętszym i najświętszym, nawet bardziej widzącym niż Bóg. Pisałem już o tym. Może kiedyś jeszcze do tematu wrócę, choć nie podejrzewam, abym mógł wnieść coś nowego. Bibliografia jest doprawdy imponująca.

Ps. Kończąc poddaję Wam dzisiaj piękny Psalm, który mówi dużo więcej, aniżeli to, co napisałem. No i do jutra, chyba, jak zawsze, to tajemnica. Pozdrawiam.

Przenikasz i znasz mnie, Panie, *
Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję.
Z daleka spostrzegasz moje myśli, †
przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę, *
i znasz wszystkie moje drogi.
Zanim słowo się znajdzie na moim języku, *
Ty, Panie, już znasz je w całości.
Ty ze wszystkich stron mnie ogarniasz *
i kładziesz na mnie swą rękę.
Zbyt przedziwna jest dla mnie Twoja wiedza, *
tak wzniosła, że pojąć jej nie mogę.
Gdzie ucieknę przed duchem Twoim? *
Gdzie oddalę się od Twego oblicza?
Jeśli wstąpię do nieba, Ty tam jesteś, *
jesteś przy mnie, gdy położę się w Otchłani.
Gdybym wziął skrzydła jutrzenki, *
gdybym zamieszkał na krańcach morza,
Tam również będzie mnie wiodła Twa ręka *
i podtrzyma mnie Twoja prawica.
Jeśli powiem: „Niech więc mnie ciemność zasłoni *
i noc mnie otoczy jak światło”,
To nawet mrok nie będzie dla Ciebie ciemny, †
a noc jak dzień będzie jasna, *
bo mrok jest dla Ciebie jak światło.

Ty bowiem stworzyłeś moje wnętrze *
i utkałeś mnie w łonie mej matki.
Sławię Cię, żeś mnie tak cudownie stworzył; †
godne podziwu są Twoje dzieła *
i duszę moją znasz do głębi.
Nie byłem dla Ciebie tajemnicą, †
kiedy w ukryciu nabierałem kształtów, *
utkany we wnętrzu ziemi.
Oczy Twoje widziały moje czyny *
i wszystkie spisane są w Twej księdze
Dni przeznaczone dla mnie, *
nim choćby jeden z nich nastał.
Jak bezcenne są dla mnie Twoje myśli, Boże, *
jak niezmierzona jest ich liczba!
Gdybym chciał je zliczyć, więcej ich niż piasku; *
gdybym doszedł do końca, nadal jestem z Tobą.
Przeniknij mnie, Boże, i poznaj moje serce, *
doświadcz mnie i poznaj moje myśli.
I zobacz, czy idę drogą nieprawą, *
a prowadź mnie drogą odwieczną.


Pokrewne tematy