Maciej Sz.

Podróż do Edenu. Dominacja.

Mrok nocy, towarzysząca jej cisza przerywana pomrukiwaniem przyrody, sprzyjają w wiosenne i letnie wieczory obserwacjom gwiazd. Kiedy je podziwiam przenoszę się na chwilę do zupełnie innego wymiaru, który pomimo wiedzy, opartej na badaniach kosmosu ciągle pozostaje tajemniczy i nieodkryty. Pod tym względem, my ludzie dorośli nie różnimy się wiele od dzieci. Jeśli czegoś nie dotkniemy, nie posmakujemy, nie poznamy swoimi zmysłami, to na niewiele się zdadzą przekonywania oparte na doświadczeniu innych. Podróżnik to człowiek, który nieustannie poszukuje odpowiedzi na nurtujące go pytania, a zarazem poszukuje swojego kawałka ziemi. Miejsca, w którym stanie i poczuje się, jak w domu.
Dzisiaj spacerując alejkami ogrodu zoologicznego w Haag, podziwiając jego stałych mieszkańców, miałem również możliwość zaobserwowania pomiędzy nimi rywalizacji i walki o dominację w stadach. Kto jest z nas największy, najważniejszy, najlepszy? Które z nas ma prawo do ustalania zasad wspólnego zamieszkiwania naszych domostw? Kto będzie pierwszy zasiadał do stołu, wybierał miejsce do spania? Za każdym razem przybierał on formę mniej lub bardziej niewinnej walki, która wyłaniała zwycięzcę. W tym świecie zwycięża siła i spryt.
Patrząc na te walki, widziałem obraz naszych ludzkich pojedynków, które prowadzimy na arenach naszego codziennego życia: w pracy, domu, gościnie, przy stole, w czasie rozmowy, płaszczyźnie wiary, światopoglądów i racji. Owa walka o dominację w sensie zwierząt jest zrozumiała, bo one raczej nie zachwycają się gwiazdami i nie poszukują odpowiedzi na pytania metafizyczne. Chcą mieć co jeść i gdzie spać. Te dwa wektory wyznaczają ich bytność. W przypadku człowieka już sama obserwacja gwiazd i próba zrozumienia ich tajemnicy wskazuje, że jesteśmy powołani do czegoś więcej. Do rzeczywistości i świata, który przekracza granice rozumu, a rozpościera skrzydła wiary. W tym względzie dziwnym wydaje się prowadzenie rywalizacji o dominację. Dziwne, bo skoro jesteśmy powołani do wieczności, to znaczy, że owa dominacja nie jest istotą naszego życia. I choć z natury nie jest, to my sami uczyniliśmy ją naturalną.
Obserwując pojedynki pomiędzy muflonami, jeleniami, niedźwiedziami, a nawet tygrysami (co może mi się uda pokazać w tym tygodniu, na krótkim filmiku, który chciałbym złożyć) zauważyłem, że przynajmniej na terenie ogrodu nie były to walki prowadzone na śmierć i życie. Z jednej strony próba zdominowania siłą, a z drugiej niesamowita delikatność w sensie unikania zadawania poważnych, śmiertelnych ran. Z pewnością, gdybym tam bywał codziennie, nauczyłbym się odczytywania tego świata, bo z pewnością nie do końca jest taki, na jaki wygląda: idealny, poukładany. Trudno powiedzieć ile w tych zwierzętach jest tęsknoty za zżyciem na wolności. Ich naturalny instynkt samozachowawczy każe im walczyć, gdy tymczasem instynkt człowieka podpowiada, by kochać.
Paradoksalnie może kraty, którymi są ogradzane kolejne zwierzęta, dla nich są tym, czym dla nas gwiazdy, które podziwiamy. Z tego niepokoju i naturalnego instynktu, który w sobie noszą, rodzi się owa chęć dominowania, chcę być wielkim., chcę być królem. Jakże kłóci się ono z sensem Eucharystii, jak również gestem obmywania nóg Apostołom w Wieczerniku przez Jezusa. To jego całkowite zaprzeczenie. Trudno uwierzyć w wielkie dłonie Boga, który zachwyca nas swoją Miłością i otacza swoją opieką. Co ciekawe te zwierzęta raczej siebie wzajemnie nie kaleczyły. Pewnie czują przez skórę wczoraj, dzisiaj i jutro, a jedyne co może się zmienić, to dieta żywieniowa. Ciekawe, czy śrozumiemy ten sens i przesłania w czasie, gdy będzie już za późno? Czy w ogóle jesteśmy w stanie go zrozumieć?
Miało być jeszcze o nieudanej próbie panowania człowieka, nad ziemią, stworzeniami i ptactwem. Człowiek zapanował, zamykając niektóre okazy w klatkach dla zachowania gatunków. Przepraszam, że znowu robię wycieczkę, ale dostrzegam tu analogię do dzisiaj. Dzisiaj wielu się wydaje, że jak człowieka zamkną w domach i posłusznym byciu obostrzeniom, to korona zniknie i będzie super.
Jeszcze jedna myśl, a mianowicie zwierzęta ostatecznie potrafią podzielić się niemalże wszystkim, a człowiek po prostu potrafi skutecznie zlikwidować swojego rywala, o dzieleniu nie wspominając. Mimo wszystko przykry to widok, że człowiek jeszcze się nie nauczył przez te wszystkie wieki, co oznacza czynienie ziemi i zamieszkujących ją zwierząt poddanymi.

Ps. Jeśli się uda, to jutro powrócę chyba do tego tematu, dzisiaj już nie mam siły do kontynuowania. Pisząc ten artykuł momentami leci mi głowa, więc kończę. Do jutra\1 Oczywiście zobaczymy.


Pokrewne tematy