Maciej Sz.

Podróż do Edenu. Plecak?

Alfabet sam w sobie jest niezrozumiałym zestawem znaków. Te kiedy podają sobie dłonie tworzą wyrazy. Zaczynają istnieć. Swego rodzaju miłość wiążąca kolejne litery nadaje im znaczenie, konkretne brzmienie oraz przesłanie. Wplecione w warkocze kolejnych zdań zaczynają nieść wiatr przesłania i zrozumienia. Opowiadają, koją, zachęcają, niekiedy też ranią. Zwykłe zdania. Proste słowa stoją u początku każdej historii i każdej wędrówki. To z nich rodzi się natchnienie. Ciekawość, za którą chce się podążyć. To w nich ukrywają się pytania i drogowskazy, za którymi chcemy wędrować znajdując odpowiedzi na pytania.

Nie ma jednej drogi do Edenu. Do Edenu prowadzi osiem (8) miliardów dróg, które są jak owe litery alfabetu potrzebujące przyjaznej dłoni. Nie bierzcie ze sobą trzosa, ani torby, plecaka, dodatkowych sandałów. Weźcie ze sobą swoje serca i otwarte dłonie, które niczym magnes przyciągną inne. Pozwolą jej poczuć ciepło.Silny uścisk. Miły dotyk. Sprawią, że zrodzi się miłość, a z tej miłości narodzi się życie.

Wydaje się, że ta opcja pozbawia nas poczucia bezpieczeństwa. Ciepło ogniska domowego, wydmuchane, wychuchane, pięknie umeblowane mieszkanie jest dobrem. Niekiedy może być ciężarem. Droga i podróż to otwarcie się na zupełnie nowe doświadczenia i porzucanie utartych ścieżek, sprawdzonych – dobrych schematów. Być może plecak lub torba w tej wędrówce, a zatem dobra materialne pochłaniają nas tak bardzo, że w pewnym momencie jest ich tak wiele, tak dużo, że jeden plecak i jedna torba to za mało, aby je wszystkie pomieściły. Zamiast iść dalej, wędrować i zmierzać do celu przystajemy w jednym miejscu, które otaczamy murem, aby chronić niesione dobra. Nie budujemy go po to, aby się od innych odgrodzić, a jednak odgradzamy. Chcemy chronić nasze bogactwo, a prawdziwe tracimy. Nagle w kosmosie ośmiu (8) miliardów liter alfabetu stajemy się dźwięczną lub bezdźwięczną głoską, która nie ma do kogo lub nie ma komu podać swej dłoni.

Jakże ważne jest odkrywanie swojego prawdziwego ja. Ja spełnianego w dłoni drugiego człowieka. Swojej żony, swojego męża, córki, syna, siostry, brata, przyjaciela, kolegi, znajomego. Litera potrzebuje dłoni sąsiada stojącego w hierarchii alfabetu, która podana dalej sprawi, że zacznie mieć znaczenie. Przestanie być niezrozumiałym hieroglifem technicznego świata. W jednej dłoni telefon, w drugiej klucze. W uszach muzyka, a w głowie zamknięty świat. Litera jest dumna ze swego brzmienia, lecz ono jest pozbawione znaczenia.

Wędrówka to droga poszukiwania bratnich liter, które wyciągną swe ręce i pozwolą stworzyć przesłanie, zrodzić natchnienie, pobudzić ciekawość. Nie jest dobrze, aby mężczyzna był sam. Nie jest dobrze, aby kobieta była sama.
Być może człowiek wtedy zrozumiał, co stracił? Wtedy, gdy spożył jabłko, a to był zaledwie owoc. Schował się, aby nie stracić więcej. Tego dnia wyruszył w drogę powrotną. Niewinny plecak i niewielka torba może z czasem nabrać kilogramów, które staną się nie do zniesienia. Sprawią, że nasze kroki będą cięższe. Tempo marszu wolniejsze, a nasze dłonie zamiast wyciągać dłoń ku kolejnej literze, będą chowały plecak, jako ubezpieczenie wędrówki. Wierząc w to, że skarb w nim ukryty: woda, jedzenie, portfel, kosztowności, pozwolą mu przetrwać. Nie chodzi o to, że torba czy trzos są same w sobie złe, niedobre, niepożądane. Raczej chodzi o to, że mogą zamrozić ruch naszych dłoni. W swej subtelnej delikatności zwyczajnie nas zamknąć. Nie od serca, a w stronę serca. Nie od siebie, a do siebie. Litera potrzebuje litery, aby z ich miłosnego dotyku zrodził się wyraz, dźwięk i znaczenie dużo większe, niż głoska.

W środku Edenu jest źródło. Błękitna barwa, krystalicznej wody urzeka każdego wędrowca swoją nieskazitelną czystością. Ta jest jak drogocenny kamień. Przypomina diament, ale nim nie jest. Jest czymś więcej. Zanurzając w niej zmęczone dłonie lub obolałe stopy, wędrowiec odkrywa jej moc. Ta zamienia jego wyschniętą skórę w delikatny atłas, miły w swoim dotyku. Przemiana przywraca młodość i orzeźwia strudzone serce. Sprawia, że rodzi się na nowo. Poprzez skórę wnika we wszystkie zakątki jego ciała niewidzialne dla oczu.
Wędrowiec zapomina o plecaku i torbie. Wyciąga swe dłonie, by zanurzyć je w źródle. Potem powiedzieć, że odkrył i nagle staje się otwartą literą, rozpościerając swe dłonie w poszukiwaniu przyjaciół.

Ps. To był piękny dzień. Przeszedł do historii, mam nadzieję, że wasz również. Jutro idziemy dalej. Do..


Pokrewne tematy