Maciej Sz.

Podróż do Edenu. Prolog.

Każdy napotkany człowiek, który przecina drogę naszego marszu jest naszym wielkim bogactwem. Wnosi w nasze życie swoje spojrzenie. Zaprasza do tego, abyśmy zobaczyli siebie nie w lustrze, lecz oczyma jego historii życia. To zaproszenie stanowi niezwykłą wartość, która pomaga nam dotrzeć tam, gdzie wschodzi nasze światło, do początki i kresu zarazem. Ukazuje się bicie naszego serca i roztacza widok na wzgórza, szczyty, które do tego momentu ukazania swego piękna wydawały się nam nie do zdobycia. Góra w tej wędrówce stanowi ważne słowo. Trzeba na nią wejść! Podjąć trud niesienia ciężaru samego siebie, swojego ciała, swoich myśli, swojego ducha w górę. Wydawać się może, że zdobycie upragnionego szczytu napełni nasze stągwie winem spełnienia. Tymczasem tam odkrywamy po raz kolejny zupełnie nieoczekiwanie nowy widok. Odkrywamy nową perspektywę, nowe wierzchołki, które zapragniemy zdobywać. Na które chcemy się wspinać.

Wiem, że ja sam, jak również większość z nas marzy o pięknych widokach i szczytach bez trudów, bez udręki wchodzenia, potu spływającego po skórze i zmęczenia odczuwanego w mięśniach i kościach. Marzy o cudownej recepcie na szczęście. Recepcie, która pozwoli odebrać wspaniałe, cudowne leki na nasze bolączki i zmartwienia z apteki życia. Czy takowa istnieje? Nie wiem. Wiem, że tele-porady nie zastąpią spotkania. Nie wypełnią pustki i luki, która zrodziła się z braku oględzin, dotyku, osłuchania, zmierzenia ciśnienia i badani krwi. Zajrzenia przez oczy drugiego człowieka w jego obolałe miejsca.

Po całym dniu zastanawiania się i poszukiwania batuty dyrygenta, który wskaże mi drogę do polifonicznego brzmienia orkiestry moich myśli, po dniu pełnym zwrotów akcji, chciałbym was w ciągu najbliższych czterdziestu dni zaprosić na wędrówkę, trekking do Edenu. Eden jest pięknym ogrodem. Promienie Słońca, które go oświetlają w dzień ukazują całą gamę kolorów, różnorodności roślin i zwierząt, wyjątkowych chwil i niezapomnianych doznań, uniesień. Pojawiają się i odchodzą, aby powrócić z jeszcze większą siłą i mocą. W nocy orkiestra promieni Słońca ustępuje miejsca srebrzystej wstędze Księżyca. Ten drocząc się z okrytą ciemnością naturą, która straciła swój dzienny obraz ukazuje na nowo jej blask. Dwa promienie: złoty i srebrny; fotograficznie miękki – ciepły wydobywający barwy, kolory oraz chłodny – twardy rysujący kształty, krawędzie. One sprawiają, że powoli dociera do nas prawda o nas samych i otaczającym nas świecie.

Jeśli spodziewacie się w tych czterdziestu wiadomościach fajerwerków na miarę wygranej w lotto, to muszę was niestety rozczarować – w tym o czym będę pisał nie będzie nic nowego i odkrywczego, o czym byście nie wiedzieli. Nie będzie recept, których sami byście się spodziewali. Będzie natomiast życie. Najcenniejszy dar trwający lat dziesiąt. Będzie o wzajemnych relacjach, potrzebach chlebowych i odkrywaniu siebie. To będzie podróż do Edenu. Ogrodu, który utraciliśmy, a w którym ciągle mimo wszystko żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Dostałem od Niego talent pisania. Z wami nim chcę się podzielić. Jakie przyniesie owoce? To pytanie nie leży w mojej gestii, ale z nadzieją i pokorą odpowiem, że mam nadzieję, że dobre, wszak nie zakopię talentu w ziemi. Każdy wie, czym jest inflacja. Patrząc w tym duchu na talent można dojść do przekonania, że każdy kto go zakopuje nie tylko nie pomnaża jego wartości, ale tej wartości pozbawia. W dniu w którym go odkopię, okaże się, że stracił dużo więcej, aniżeli mu się wydawało. Minimalizm, brak działania, brak wędrówki ku górze, na górę i szczyty. Zahamowania, lęki nie usprawiedliwią braku walki. Oglądanie widoków na widokówkach i zdjęć panoramicznych krajobrazów, nie zastąpią widoku roztaczającego się z góry. to nie jest to samo.

Zatem zapraszam was na podróż do Edenu. Utraconego ogrodu, który rozwija się wokół nas i do którego jesteśmy zaproszeni.

Ps. Dzisiaj oczy otworzył mi Waldek, z którym spędziłem wspaniałe godziny na białym. Była rozmowa, było spotkanie. Otworzyła mi oczy moja żona bochenkiem świeżo upieczonego chleba, który napełnił nasz dom zapachem miłości i zapachem zboża wyrastającego z ziemi. Oczy otworzyło mi jeszcze wiele osób, wydarzeń i myśli. Oczy otworzył mi czas, który dostałem.

Spakujcie swoje plecaki. Jutro wyruszamy. W drogę.


Pokrewne tematy