Maciej Sz.

Spotkanie.

Mam przed oczyma cierpliwość mojej babci Hali, która siedząc w swoim pokoju haftowała obrusy, serwetki. Trzymając igłę w swoich palcach z delikatnością, dokładnością, a zarazem cierpliwością oplatała tkaniny rozmaitymi wzorami nadając im niepowtarzalny wygląd. Bogactwo wzorów, kwiatów, liści, rozmaitych ozdobników sprawiała, że nie tylko rodzina chciała mieć chusteczki, serwetki, obrusy przez nią haftowane, ale również osoby, które choć jeden spośród nich zobaczyły. Każdy był inny. Każdy był niepowtarzalny. Nigdy nie zdarzały się dwa identyczne, nawet jeśli były do siebie bardzo podobne. Przed oczyma stają mi dłonie mej mamy, która zaplatała i zaplata na drutach swetry, opaski, sukienki, szaliki wkładając w nie swoje serce i swój czas. Wreszcie widzę bogactwo regionalnych haftów, wzorów, a nawet ręcznie plecionych dywanów, makatek. Wszystkie mają wspólny mianownik, który wyjaśnia dogłębnie samo spotkanie.

Spotkanie, to nic innego jak tkanie. Tkanie od samego spodu,  źródła, spod. W tym wypadku pisane spot. Wypływa z samej głębi. Naszych korzeni i naszego bycia. Żyjemy dzisiaj w trudnym czasie. Niekiedy popadam samemu w rozmyślanie nad tym, co może się wydarzyć i stać. Myślę jednak, że warto ten czas zamiast na durne pisanie przyszłości, która jest niewiadomą, wykorzystywać na tkanie naszych wzajemnych więzi i relacji, zwłaszcza pośród osób najbliższych. Spotkać się z rodziną, znajomymi, gdzieś w parku albo mimochodem na spacerze. Istnieją rozmaite możliwości, które domagają się z naszej strony właśnie kreatywności, wszak samo tkanie jest kreatywne. Spotkanie natomiast czasem wzajemnego ubogacenia i ukoronowaniem ludzkich umiejętności. 

Pamiętam moment, gdy rodzice kupili maszynę dziewiarską. Wszyscy dziergaliśmy na niej różne rzeczy. To maszynowe tkanie jednak nie wyszło i nasze wysiłki skończyły się porażką. Wszyscy woleliśmy otrzymywać produktu made in mama.  Również mama wolała i wybrała tradycyjną metodę wytwarzania wyrobów dziewiarskich, czyli druty. Maszyna zmieniła właścicieli. Odwołuję się do tego doświadczenia, abyśmy mieli świadomość, że proces tkania jest procesem rozłożonym w czasie. Wymaga on cierpliwości. Zaznajamiania się z rożnymi technikami i zgłębiania ich. Prawdziwe nie jest przypadkowe i nie jest natychmiast, zaraz.

Z pewnością każdy z nas napotka na tej drodze, węzły, supły lub zerwane nici, które wydają się nie do rozwiązania lub naprawienia. Niejeden się skaleczy igłą i poczuje ból wywołany chwilą rozterki lub nieuwagi. Po niejednym ukłuciu może zostać rana, która choć zabliźniona, blizną będzie przypominała o minionym czasie. Może niekiedy zabraknąć pomysłów na wykańczanie i tkanie kolejnych wzorów.  Sposobów odświeżania i ratowania tych utkanych.Ten proces to każda razowa wyprawa na szczyty Himalajów, która wymaga od nas pełnego zaangażowania. Elastycznej umiejętności radzenia sobie z przeciwnościami. Wyobraźni i optymizmu sięgającego dalej, aniżeli nasze ograniczenia. Można powiedzieć przekraczania swoich możliwości.

Kontynuując tą myśl o spotkaniu, chciałbym jeszcze dotknąć słowa spód. Każde źródło bierze swój początek w głębinach. Trzeba zadać sobie wiele trudu, aby je znaleźć. Przeanalizować kartograficzne zapisy, niekiedy sięgnąć do badań albo wykonać je samemu. Tajemnica życia, którą niesie woda wytryskująca ze źródła jest warta tego, aby podjąć trud wymagający jej znalezienia. Źródła rzek urzekają mnie tajemnicą swojej niepozornej siły. Na początku niewinne, delikatne i małe, rysują swoje koryto pośród strzelistych gór, ostrych skał. W krajobrazie pozbawionym bogatej flory, aby z czasem stawać się drogami życia dla całej fauny i całej flory. Na końcu swej drogi rozlewają się w morzach i oceanach, aby później powrócić do początku w kroplach deszczu i płatkach śniegu.

Poznawanie człowieka poprzez serce, z głębin swojego ja, mozolne tkanie nici miłości, wzajemnego szacunku i rozumienia to nie tylko przygoda, ale ogromny dar, który został złożony w naszych dłoniach. Samo spotkanie jest na tyle inspirujące i bogate w sobie, że wielu psychologów, psychoterapeutów, ludzi różnych kierunków, specjalności, ludzi prostych i wykształconych próbuje zgłębić i zrozumieć jego istotę, a ono ciągle pozostaje tajemnicze, niezgłębione i niepoznane. Bogate w swej treści. Ubogacające. Jedyne i niepowtarzalne. Tajemnicze i niewyjaśnione.  

Kończąc myślę, że warto pokazywać mapę do swojego serca i czytać mapy serc innych. Pozwalać dotknąć się niciom żony, dzieci, przyjaciół, znajomych, ludzi nam bliskich. Przeplatać wszystkie razem i tkać piękny haft ludzkich więzi i relacji. Spotkanie jest codzienną dobrą wiadomością. Cudem samym w sobie.

Ps. Inspiracją dla mnie do zagłębienia się w samo słowo spotkanie był jeden z wykładów zaginionego w Alpach ks. Krzysztofa Grzywocza. 


Pokrewne tematy