Zuzanna Bryniarska

Konserwatywna strona Jerozolimy – „Shtisel”

Zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda życie w Izraelu? W miejscu wręcz kipiącym od religijnych obyczajów, modlitw mieszających się z tradycją i kulturą Bliskiego Wschodu? W miejscu, gdzie stykają się ze sobą trzy największe, monoteistyczne religie na świecie? Dodajmy do tego jeszcze ścisłą wierność określonym zasadom, jawny brak sympatii dotyczący zmian związanych z nowoczesnym światem i bezkresne oddanie Torze. Powstanie wtedy fascynujący świat, tak bardzo różniący się od znanej nam rzeczywistości, że czasami sprawia wrażenie nierealistycznego.

Serial „Shtisel” opowiada o codziennym życiu ortodoksyjnych Żydów mieszkających w Jerozolimie. Muszą oni stawiać czoła wyzwaniom zarówno tym przyziemnym, które nasuwane przez los komplikują ich dotychczasowe postanowienia, jak i tym duchowym oraz uczuciowym. Bohaterowie mierzą się z utratą bliskich osób oraz wymaganiami jakie stawia przed nimi obrana przez nich ścieżka życiowa. Mają szansę odkryć swoje powołania, które często nie pokrywają się z religijnymi założeniami. Szukają swojego miejsca na świecie wśród licznej rodziny, a także w służbie Bogu. Ich codzienność staje się różnorodnym obrazem obyczajowości i kulturowości, wciągającym od pierwszych minut swoją prostotą i uniwersalnością.

Jest to produkcja, której nie sposób nie skończyć w jeden wieczór. Działa ona bardzo kojąco na zszargane nerwy „człowieka Zachodu” wplątanego w wir zabiegania i bezsensownej pogoni za wszystkim, co nieprzydatne i pozbawione prawdziwej wartości. Jeśli więc, ktoś nie wyobraża sobie serialu bez wybuchów, narkotyków, pościgów i nagich kobiet – po obejrzeniu tego izraelskiego dramatu z pewnością nie będzie w pełni usatysfakcjonowany. „Shtisel” to serial skupiony wyłącznie na perypetiach życiowych określonej grupy ludności, której sposób bycia wyraźnie różni się od tego Zachodniego i europejskiego. Jednak, z każdym obejrzanym odcinkiem, widz mimowolnie odczuwa przynależność do grupy, do której należą poznawani przez nas bohaterowie. Przeżywamy rozterki Akivy Shtisla, równie mocno co sama postać. Czujemy to samo, co Shulem i cierpimy równie mocno jak Giti Weiss. Wchodzimy w ten świat pozostawiając za sobą wszystko, co było nam znane i wszechobecne. Charakterystyczny humor i niepowtarzalna atmosfera sprawiają, że po pewnym czasie dom Shulema wydaje się być także naszym domem.

Serialowi nie można odebrać indywidualnego klimatu, który potęgowany przez izraelską architekturę, wyrazisty język i przejmującą muzykę staje się powodem głębszego i bardziej intensywnego „eksplorowania” ortodoksyjnego świata. Często wybory bohaterów zdają się dziwić Zachodniego człowieka, który już od wielu lat nie kieruje się zasadą „wypada, nie wypada” (choć i od tego istnieją wyjątki). Właśnie dlatego fabuła serialu rozwija się w sposób nieoczekiwany. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak działa ten świat, będący dla nas zagadką i pewnego rodzaju nowością, oraz w jaką stronę mogą podążyć konsekwencje danych wyborów w tak konserwatywnej społeczności.

Owa produkcja jest urzekającą podróżą poprzez daleką rzeczywistość i intrygującą codzienność. Nie ma w niej absolutnie niczego, co mogłoby stanowić o jej słabych stronach. Jest to propozycja nie tylko dla osób głodnych poznania świata ortodoksyjnych Żydów, ale także dla kogoś, kto szuka serialu, który ma wiele do zaoferowania pod względem nie tylko kulturowym, ale i emocjonalnym. Dla kogoś, kto szuka ucieczki od tego, co znane jest od podszewki.

Poniżej umieszczam link do utworu otwierającego serial:

https://www.youtube.com/watch?v=LidtdqIWBKA


Pokrewne tematy