Zuzanna Bryniarska

You’ll be cursing in heaven tonight, Ned Devine – „Martwy farciarz”

“In sixty three countries around the world, dozens of lottery machines spin hundreds of lottery balls. It takes seconds for the winning numbers to be selected… seconds for the losers to realize they’ve lost. But for the winners, it is an event that will undoubtedly change their lives forever.”

W otaczającej nas wszystkich, od dłuższego już czasu, aurze nieustającego zmęczenia, niepokoju i zmartwień, z łatwością można utracić niezłomność w pokonywaniu trudów codziennego życia. Nasz własny nastrój i nawet sporadyczne odprężenie zdaje się schodzić na dalszy plan. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że w całym tym chaosie jedną z niewielu rzeczy, które mogą nas uratować są wędrówki. Wędrówki przez ujmujące historie i nastrojowe krajobrazy. Co w takim razie powiecie na brytyjską Wyspę Man?

„Martwy farciarz” to komedia z 1998 roku, która opowiada o wygranej na loterii. Wszystko byłoby proste i prawdopodobnie skończyłoby się po kilku pierwszych minutach, gdyby nie śmierć właściciela wygranego kuponu. Dwójka przyjaciół postanawia odebrać nagrodę w jego imieniu, starając się przekonać resztę mieszkańców małego miasteczka, że współpraca, lojalność, „niewielkie” kłamstwa i wspólne knucie przebiegłego planu, z pewnością opłaci się wszystkim zaangażowanym.

Kirk Jones tworząc ten film, zamknął w 1 godzinie i 31 minutach wszystko, co wydaje się być niezbędnym elementem do odbycia urokliwej, niekonwencjonalnej, a zarazem uspokajającej podróży. Genialnie napisana fabuła zawiera w swej prostocie niemożliwą do dokładnego opisania „lekkość”, która absorbuje widza wywołując tym samym nieplanowany uśmiech w niemalże każdej minucie filmu. Wszystkie tematy i problemy, poruszone w tej produkcji, zbudowane zostały na podstawie złożonej z wymownego humoru. To właśnie on, wzbogacony także o niebanalne dialogi, przesiąknięte mądrością życiową, wywołuje poczucie przynależności do tej wyjątkowo małej grupy społecznej.

Gra aktorska głównych bohaterów (Ian Bannen i David Kelly) to książkowa definicja rozpromienienia i wewnętrznego ognia. Ich temperament oraz zaraźliwe podejście do życia wypełnione pasją i optymistycznym nastawieniem, to wisienka na torcie. Zagłębiając się w tę historię nie sposób uniknąć szczerego uśmiechu i nieskrywanej poprawy nastroju. Czy to zasługa genialnych aktorów? Wciągającej opowieści? A może urokliwej muzyki?

Swoistą klamrą łączącą wszystkie elementy produkcji jest hipnotyzujący klimat Irlandii. To właśnie on sprawił, że postanowiłam sięgnąć po ten film. Choć był on kręcony na brytyjskiej Wyspie Man, leżącej na Morzu Irlandzkim, można „skosztować” wyraźnego klimatu Zielonej Wyspy. Krajobrazy zawarte w „Martwym Farciarzu” zapierają dech w piersiach i rozczulają nawet najtwardszego widza, poszukującego niebanalnych, kinematograficznych przeżyć. Nadmorskie wzgórza, wiejska architektura, pub z kuflami pełnymi ciemnego piwa i zieleń (nigdy nie sądziłam, że trawa może być tak zielona, że nie można oprzeć się chęci chodzenia po niej boso). Oglądając ten film tak mocno przesiąka się tamtejszym „poetyzmem”, że przez półtorej godziny w powietrzu można odczuć zapach morskiej wody mieszający się z mocnym zapachem irlandzkiego piwa.

https://en.wikipedia.org/wiki/Niarbyl,_Isle_of_Man

 

https://www.steam-packet.com/blog/7-reasons-you-should-visit-the-isle-of-man/

 

Wracając do tematu otwierającego tę recenzję – czy mamy szansę uratować nasze samopoczucie poprzez filmowe wędrówki? W tym przypadku na pewno. „Martwy farciarz” to wędrówka, którą chce się przeżywać na nowo, kilkukrotnie, nieprzerwanie. Jednak za każdym razem, wrażenia z tej wędrówki są równie silne i kojące, zupełnie jakbyśmy przeżywali ją pierwszy raz.

“Is there a greater twist of fate Annie? To win half a million and the next minute die from the shock of it!”

 

Poniżej umieszczam piosenkę z filmu:


Pokrewne tematy