Maciej Sz.

Nie martwcie się porażką. Nie ona decyduje o waszej wartości!

Miałem bardzo ambitne, adwentowe postanowienia i plany. Tak wiele rzeczy chciałem zrobić, zmienić. Większość miała służyć mojemu rozwojowi. Wiecie ile zostało? Niewiele. Zastanawiając się nad tym ciągiem wydarzeń zauważyłem, że większość z nich była produktem ambicjonalnej wizji samego siebie. Czasami chcę coś zrobić, podjąć wyzwanie, aby udowodnić przede wszystkim sobie, że jestem kimś lepszym, kimś wyjątkowym, kimś innym, aniżeli widzę siebie na co dzień. I wiecie co? Już takie samo patrzenie na podejmowanie jakichkolwiek postanowień wymyka się z racjonalnego nurtu. Powodem są kłamstwa, które wkradają się do serca z centrum analizy, syntezy, rozbudowanej agencji propagandy w moim umyśle. Zamiast radości spełnienia, pozostaje gorzki smak porażki i niespełnienia. Ciągłe pytania i ustawki: jak widzą cię inni? Co o tobie pomyślą? Porównaj się! Zobacz! Rozejrzyj! Miałeś takie plany mięczaku i co? Poczekaj kolejny dzień, tydzień, miesiąc, rok i wtedy. Przecież to jest chore. Ja i każdy z nas przez swoją niepowtarzalność, indywidualność, mniej lub bardziej pokręcony charakter, większą, mniejszą urodę, sposób chodzenia, mówienia, komunikowania się ze światem stanowi wyjątkową wartość. Każdy z nas! Jeśli tego nie potrafię dostrzec, w pewien sposób przeżyć i tym się ucieszyć, to stworzę swego rodzaju pętlę powtórzeń, nawrotów i powrotów, wzlotów i upadków, która ciągle będzie kończyła się tak samo. Ale nie to w tym wszystkim jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że często owe porażki zniechęcają nas do podejmowania dalszej walki. Podjęcia kolejnego wyzwania.

To właśnie chyba jest smak życia, kiedy zmagamy się z samymi sobą, swoimi bolączkami, słabościami pędząc za przeczuciem czegoś więcej. Gnając za dobrem, które nasze serce podskórnie wyczuwa i za którym podświadomie tęskni. Pewnie! Chciałbym wygrywać każdą walkę i nie odnosić porażek, ale tak naprawdę to one mnie hartują, wzmacniają i pozwalają toczyć kolejną bitwę. Wiecie co? Nie martwcie się, jeśli wam coś nie wyszło. Zamiast rozdrapywać ranę i czuć w sobie wyrzuty, ból, zniechęcenie można pójść drogą zwierząt. One oblizują swoje rany i idą dalej. Oblizują, to znaczy nie rozdrapują, a to jest kolosalna różnica. Różnica na miarę zwycięstwa.

 

Ps. Mam dalej ambitne plany, adwentowe postanowienia i będę je realizował, bo każda porażka dodaje wartości sama z siebie nam i naszym zmaganiom, a walka tworzy męstwo. Zatem? Do dzieła.


Pokrewne tematy