Maciej Sz.

Podróż do Edenu. Pustynia i wąż.

Komu wierzyć w dzisiejszych czasach? Nagłówkom gazet, które ukazują dramatyczną sytuację chorobową na świecie? Zwolennikom teorii spiskowych? A może iść do wróżki lub wróża? Rozłożą przed nami karty i opowiedzą w szczegółach o tym, co chcemy usłyszeć. Rozglądam się dookoła i dostrzegam wokół pustynię ludzkich serc. Spragnione lepszego świata podążają w poszukiwaniu wody, która nie zawsze daje zaspokojenie pragnienia, choć powinna. Jej krople uwikłane w tsunami knowań i fałszowania rzeczywistości należałoby skierować do największej oczyszczalni ścieków, którą człowiek otrzymał w darze, aby pić krystaliczną wodę Edenu i cieszyć się smakiem „bio” owoców i warzyw rosnących w jego ogrodach.

Jestem jednym z was i nie mam idealnego czerpaka, idealnej recepty na jutro i rzeczywistość, z którą przychodzi się nam mierzyć każdego dnia. Mam, co mam i to kim jestem, jaki jestem, co posiadam. To jest mój czerpak, na pustyni przy studni. Podobny do tego, który miała Samarytanka.
Teraz jednak zaglądam do Starego Testamentu, do księgi Wyjścia. Otwieram fragment o wężach kąsających Izraelitów zmierzających do Ziemi Obiecanej. Całkowicie bezradni, wystraszeni, proszą Mojżesza o pomoc. Ci sami, którzy czekając na niego odlali pięknego, lśniącego w promieniach Słońca złotego cielca. Odlali go z tego, co mieli najcenniejsze. Swojego złota, które zakłóciło ich odbiór żywego Boga Jahwe. Mojżesz nie odmawia im pomocy. Pochyla się nad niedolą swojego ludu i prosi o pomoc Jahwe. Ta przychodzi w postaci obrazu miedzianego węża. Każdy ukąszony, który zerknie na niego będzie ocalony.

Wracając do pytania; komu wierzyć w dzisiejszych czasach, dostrzegam w tych wszystkich wiadomościach kąsające węże, które pozbawiają nas możliwości zwyczajnej wędrówki, jaką znaliśmy jeszcze na początku zeszłego roku. Wąż lęku i strachu kąsa nas ze wszystkich stron, aby burzyć ład i porządek rzeczy, których nienawidzi i nie znosi. Burzyć sens wędrówki, sprowadzając ją do wymiaru doczesnego. Kim są pokąsani? To my. My jesteśmy pokąsanymi. Każda rozmowa dotyka tematu kuleczki. Kuleczka obecna jest w naszych domach, miejscach pracy, bezpośrednich i telefonicznych rozmowach. Podporządkowane są jej przepisy, prawo, obostrzenia. Wszystko, aby zachować status quo doczesności. Nie jestem jej wrogiem, ani przeciwnikiem. Wczoraj wędrowałem z Waldkiem nieopodal Wiednia i była to piękna doczesność. Przed wczoraj uniosłem się gniewem, wygłupiłem się, zawstydziłem swoją pychą, która szepcze: nic nie jesteś wart. Zobacz, co robisz? Zobacz! Jesteś nikim! To też była piękna doczesność, choć wolałbym cofnąć czas. Jednak, gdybym cofnął, pewnie nigdy bym nie otrzymał takiej wiadomości:

Pocieszę Cię: każdy w którymś etapie życia się gubi (może nie każdy przyznaje) więc nie musisz się tym przejmować. Grunt to zdać sobie z tego sprawę i robić wszystko: torować sobie ścieżkę i z tego wyjść. Dasz radę!!

Chcielibyśmy zapomnieć jak najszybciej o popełnionych błędach i nietrafionych decyzjach, krzywdzących innych i siebie słowach, ale to wszystko jest nauką, ową piękną doczesnością, którą niekiedy próbujemy nieudolnie zmieniać. Poprawiać, ulepszać. Jesteśmy pokąsani jadem koronnym, który być może staje się na naszej pustyni drogowskazem: spójrz w górę. Unieś swój wzrok! Wezwanie dające prawdziwe życie, nie takie jakie daje świat. Pozwolę sobie zacytować jeszcze jeden tekst, który dostałem:

jesteś wielki, ale póki będziesz szukał potwierdzenia tego w oczach innych, dopóty będziesz znajdował pustkę i ból. Dopóki będziesz pisał ciągle o wielkiej miłości i wspaniałości człowieka i Boga, a nie znajdziesz jej u siebie, dopóty będziesz się starał samego o tym przekonać.

Słowa pełne wielkiej mądrości i zrozumienia, za którym większość z nas podąża. Gdyby historia Księgi Wyjścia i Mojżesza tam się zakończyła, moglibyśmy powiedzieć, przybądźcie wielcy prorocy Baala. Tymczasem On dostrzegając naszą bezradność posyła do nas swego proroka Eliasza, do nas, naszego wdowieństwa na pustyni, w mieście Nain i mówi, jeśli się podzielicie tym, co macie ze mną, nie umrzecie. Zanim jednak zjecie, najpierw mi dajcie jeść. Dostrzegam w tym słowa Papieża Franciszka, który przekonuje nas nieustannie o tym, że dla wszystkich starczy żywności, ziemi, wody i świata i każdy może być szczęśliwy. Doczesność nie musi być malowana lękiem i strachem.

Wreszcie idąc dalej nie można nie odwołać się do Osoby i obrazu Jezusa Chrystusa, który stał się nie miedzianym wężem, ale żywym wężem, odpowiedzią na jad, który nas toczy i zatruwa czystość spojrzenia, myślenia, szczerość naszych serc. Wędrowiec i podróżnik, to każdy z nas. Łączy nas ta pustynia postępu technicznego, wygody, dobra, których znowu nie chcę powiedzieć: nie potrzebujemy. Są wpisane w nasze życie, ale nie dają tego ukojenia, tego dotyku Ojca, pochylającego się nad losem swoich dzieci.Są zaledwie odlanym złotym cielcem ze skarbu wiedzy pokoleń, badań, nauki.

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że nadejdzie czas, kiedy korona spadnie i przestanie królować, triumfować. Straci siłę swojego jadu. To już się stało na pustyni, za czasów Mojżesza, na Golgocie i na górze Wniebowstąpienia za czasów Chrystusa, od którego narodzin liczymy naszą erę. A potem wylało się w Dniu Pięćdziesiątnicy. . Chrześcijanin to człowiek nadziei, który doświadcza pokus, niekiedy im ulega, ale wstaje zwycięski mocą Chrystusa. To On pustynię zamienia w Eden. To On, który jest Sam w sobie wodą. To On jest największą oczyszczalnią ścieków ludzkich niedoli, błędów, cierpień, pomyłek i grzechów.
Jestem daleki od tego, aby powiedzieć, że musiałem pewnych rzeczy doświadczyć w ostatnich dniach, aby dzisiaj napisać taki, a nie inny tekst Podróży do Edenu. Nie musiałem, wolałbym nie. Skoro jednak się coś wydarzyło, to jest tylko jedna Siła, która to wydarzenia potrafi oczyścić i nadać mu blask, uczynić drogowskazem, nawigacją w tej podróży.I mam nadzieję, że tak się dzieje,

Ps. Myślę, że na dzisiaj wystarczy. Dziękuje autorom cytatów i Waldkowi, którzy są odpowiedzią na tekst wczorajszy. Aniołowie przychodzą do nas przez ludzi. A są oni posłańcami Jego Miłości. Myślę, że lektura tekstu, który jako ostatni cytat zamieszczam dzisiaj, uzupełniona uśmiechem duszy i choćby sekundą zamyślenia, da odpowiedź na pytanie postawione we wstępie: komu wierzyć w dzisiejszych czasach.

Księga Mądrości 13, 1-9

Głupi [już] z natury są wszyscy ludzie,
którzy nie poznali Boga:
z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest,
patrząc na dzieła nie poznali Twórcy,
lecz ogień, wiatr, powietrze chyże,
gwiazdy dokoła, wodę burzliwą
lub światła niebieskii uznali za bóstwa, które rządzą światem.
Jeśli urzeczeni ich pięknem wzięli je za bóstwa -
winni byli poznać, o ile wspanialszy jest ich Władca,
stworzył je bowiem Twórca piękności;
a jeśli ich moc i działanie wprawiły ich w podziw -
winni byli z nich poznać, o ile jest potężniejszy Ten, kto je uczynił.
Bo z wielkości i piękna stworzeń
poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę.
Ci jednak na mniejszą zasługują naganę,
bo wprawdzie błądzą,
ale Boga szukają i pragną Go znaleźć.
Obracają się wśród Jego dzieł, badają,
i ulegają pozorom, bo piękne to, na co patrzą.
Ale i oni nie są bez winy:
jeśli się bowiem zdobyli na tyle wiedzy,
by móc ogarnąć wszechświat -
jakże nie mogli rychlej znaleźć jego Pana?


Pokrewne tematy