Maciej Sz.

Przyznanie się do błędu to nasza szansa.

Dzisiaj rozpoczynam swoje wyzwanie #365 dobrych wiadomości. Ten dzień miałem zacząć zupełnie inaczej, ale lenistwo i wygoda wzięły górę nad pierwotnym planem. Skupianie się na tym, czego nie ma lub czego już nie będzie i czego nie uda się zrobić nie jest rozwiązaniem. Każdy z nas ma swoje tu i ma swoje teraz. Nasze było, po prostu minęło, a nasze będzie wpisuje się w nasze teraz. Popełnione błędy i niedociągnięcia są naszym bogactwem i doświadczeniem, tarczą ochronną przed kolejnym deja vu, kiedy  próbujemy zmieniać nie coś, lecz konkretne rzeczy, zachowania, przyzwyczajenia. Owszem mogą stać się również grząskim piaskiem, kiedy widząc je nie chcemy z nimi nic robić, a może nawet je usprawiedliwiamy i brniemy w zaparte. W niedzielę Maksymilian zadał mi pytanie: łatwiej się przyzwyczaić, czy łatwiej się odzwyczaić? Co jest prostsze? 

Wspólny spacer

wspólny spacer

Przed dwoma dniami dotarła do mnie myśl: nie jesteś ojcem idealnym, a twoje dzieci nie są idealnym potomstwem. Rola idealnego ojca jest strasznie męcząca. Ty wiesz wszystko najlepiej, masz najlepsze pomysły na życie dzieci, ich przyszłość. Wiesz jak mają postępować. Oczywiście kochasz je bardzo i one ciebie też kochają. Próbują sprostać twoim wymaganiom, aby cię nie zranić, a zarazem, aby odpowiedzieć na twoją miłość. Kiedy są małe, powiedzmy do 10, 12 roku życia wszystko układa się dobrze, ale gdy zaczyna się dojrzewanie, zaczynają się pierwsze konflikty, burze przeciwnych emocji, bo przecież te dzieci są wolne, są obdarzone wolnością i nie są twoją własnością.

Chcą decydować o sobie i o swojej przyszłości. Próbując narzucać swoje myśli w niektórych wymiarach stosujesz swego rodzaju przemoc, a one broniąc się odpowiadają poniekąd tym samym i konflikt gotowy. Potem schemat zaczyna się powielać, a my zaczynamy się wzajemnie od siebie oddalać. Rodzice i dzieci wzajemnie są przekonani do swoich racji. Bronią poniekąd swojego status quo. Cegiełka, do cegiełki, zaprawa emocji i nagle trzeba cudu, aby coś zmienić. Racje i krótkie wymiany zdań, nie tylko nie zastępują dialogu, lecz rodzą poczucie niezrozumienia i odrzucenia.

Nie będę się zagłębiał dalej, choć temat jest ważny i wart głębszego zamyślenia. Skoro ma być to dobra wiadomość, to i jest. Błąd, błędy, konflikty, kłótnie, nie są same w sobie dobre. Wypływająca jednak z nich nauka może nas ubogacić. Jeśli, coś nie funkcjonuje w relacjach małżeńskich, rodzicielskich, braterskich, siostrzanych i ludzkich, pojawia się konflikt a wraz z nim agresja, to znak, że można i należałoby coś zmienić, aby funkcjonowało, działało poprawnie i abyśmy byli zadowoleni. Możemy na to patrzeć w kategoriach porażki lub kategoriach szansy. Tak. Stało się. Kolejny raz. Usiądźmy! Porozmawiajmy! Nie udawajmy greka, idealnego ojca, męża, matki, żony, najprościej człowieka. 

Przyznanie się do błędu to nasza szansa. Skupianie się na tym, czego nie ma lub czego już nie będzie, czego nie uda się zrobić nie jest rozwiązaniem. Każdy z nas ma swoje tu i ma swoje teraz. 


Pokrewne tematy