Maciej Sz.

Okruchy. Eucharystia – krótka refleksja.

Każdy poranek jest inny, ale kiedy za oknem ukazuje się błękitne niebo, po którym rozpraszają się promienie słońca, a do tego jeszcze do naszych uszu dolatuje dźwięk trylujących ptaków i jesteśmy pewni, że przed nami dzień wolny bez pracy, to taki poranek staje się sam z siebie optymistyczny i radosny. Natura, która nas otacza każdego dnia obdarza nas wielkimi prezentami, na których możemy zatrzymać swój wzrok i dzięki którym możemy również jeszcze lepiej wsłuchać się w bicie swojego serca i sens samego życia, poszukując i odnajdując siebie w sobie.
Właśnie z naturą i z rozchodzącymi się zapachami kwitnących, zakwitających i zakwitłych kwiatów, krzewów kojarzy mi się Uroczystość Bożego Ciała. Jako dziecko naciągałem białe kolanówki, jasne spodnie i dumnie wędrowałem pośród innych dzieci ulicami Bydgoszczy, naszej parafii, trzymając wzniesiony w górę proporzec, jeden ze specjalnie przygotowanych dla dzieci. Otaczał nas tłum odświętnie ubranych ludzi, którzy towarzyszyli nam w drodze i przesuwali się od ołtarza do ołtarza. Jedni byli żywymi uczestnikami, a inni tylko obserwatorami. Było jednak coś, co każdemu z nich nie dawało spokoju i skłaniało do przyklęknięcia lub całkowitego oddalenia się od Najświętszego Sakramentu, jeśli nie widzieli w Nim żywego Boga. Jako dziecko i mały chłopiec nigdy bym nie przypuszczał, że liczebność ludzi uczestniczących w procesjach, po latach tak drastycznie spadnie, a szacunek będzie wyparty przez nienasyconą nienawiść lub wprost kabaretowe podejście. My sami natomiast będziemy się poddawać zmanipulowanej tezie, że wiara jest sprawą prywatna każdego człowieka.
Choć dzień zapowiada się pięknie, to trudno nie zauważyć, że w dzisiejszym świecie rodzą się postawy, które są wprost proporcjonalnie przeciwne do samej Eucharystii. Ja zatopione w społeczeństwie i rodzinie, nie potrafi oddać siebie z miłością w ręce drugiego człowieka, ale nieustannie walczy o swoje racje, spojrzenia i przekonania. Z jednej strony to naturalne. Każdy chce realizować i powinien realizować siebie samego, poszukiwać nieustannie swojego „ja”, lecz ono najpełniej objawia się w „ty”. Źródłem tego objawienia jest miłość z której człowiek się zrodził i ku której człowiek zmierza. Jej naturalnym wypełnieniem jest obdarowanie, słowo, które staje się darem i postawa, która owo słowo potrafi przyjąć i uczynić częścią siebie. Paradoksalnie im mniej człowiek zachowuje siebie i oddaje siebie innym, dzieli się swoim czasem i swoim byciem, tym bardziej ma siebie samego i jest go więcej. Więcej człowieka w samym człowieku, a im bardziej chce zatrzymać dla siebie, tym bardziej odchodzi od swego źródła i staje się na wielu płaszczyznach niespełniony, czego obrazem jest smutek wymalowany na jego twarzy. Oczywiście smutek może mieć wiele źródeł, ale jego najniebezpieczniejszą odmianą jest ta, która jest zakorzeniona w egoizmie.
Na szczęście nieustannie spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy uczą nas owej postawy Eucharystii i którzy z Eucharystii czerpią siłę do jej realizacji. Trudno zmysłami zobaczyć nie tylko twarz, ale całego Chrystusa, obecnego w Eucharystii. Trudno za św. Tomaszem powtórzyć z lekkim wstydem, ale i radością: Pan mój i Bóg mój. Trudno doszukiwać się efektów w postaci uskrzydlenia lub realizacji naszych planów i wizji, które dotyczą życia naszego i podporządkowania wszystkiego, innych życiu naszemu. Można powiedzieć, że dzieją się rzeczy wręcz odwrotne. Pojawiają się pytania, dylematy, wątpliwości. Dostrzegamy często swą małość i niewystarczalność w sensie miłości. Rzeczy, które były ważne przestają nimi być, a konkretne działania zmierzające do realizacji marzeń stają się nieudolne i tracą niekiedy sens.
Może warto zobaczyć w Eucharystii żywego Chrystusa. Stanąć przed nim i powiedzieć: Panie przytul mnie, bo Ty mnie widzisz, a ja Ciebie nie. Może warto zobaczyć w rytmie serca jego słowa i miłość. Jesteś ważny. Kocham cię. Przyjdź do mnie. Może warto poddać się drodze, którą być może przeszedł już ktoś inny, a z pewnością warto uświadamiać sobie, że oto przed nami wielka tajemnica wiary. Tajemnica. Zatem nie chodzi o zrozumienia. Wiary – zatem nie chodzi o realizację swoich planów i zawodowej, rodzinnej kariery. A potem warto usłyszeć słowa, które recytujemy potem. Choć, czy rzeczywiście oczekujemy?

Ps. Życzę Wam, pięknego, Bożego Ciała. Niechaj ten dzień niesie nadzieję i radość bycia nam wszystkim.


Pokrewne tematy