Maciej Sz.

Okruchy. Ręka spotkania.

Muzeum jest dobrym miejscem, w którym możemy podziwiać twórczość i wszechstronność człowieka. Dotknąć wyobraźnią przeszłości. Poznać ogromne kroki rozwoju cywilizacji, a także historię życia. Każde muzeum, nawet to najmniejsze ma swój niepowtarzalny klimat i charakter, na który składają się sama architektura budynku, jak również prezentowane w nim eksponaty. Panująca cisza pozwala na chwilę się zatrzymać i kontemplować miniony czas, a przez niego dotykać współczesności. Odkrywać nowe, poszukiwać inspiracji do rozwoju samego siebie, jak również energii, która pozwoli podjąć trud tej drogi.
Często piszę o pięknie i wielkości człowieka. Kiedy popatrzymy na nie przez pryzmat muzealnego kustosza dojrzymy ową niepowtarzalną wyjątkowość, która stanowi nasze bogactwo.
Muzea można zwiedzać na kilka sposobów. Po pierwsze indywidualnie lub w grupie, a do tego jeszcze z przewodnikiem (oby nie wirtualnym). Można ich korytarzami przebiec lub przefrunąć naśladując maratończyka. Można zwiedzać je niejako z przymusu lub z wypisanym w sercu pragnieniem i zachwytem. Kiedy damy im czas na to, aby przemówiły do nas i opowiedziały nam o swojej wyjątkowości, dostrzeżemy rzeczy, których nie widać. Poznamy tajemnice, które ukrywa. Taki sposób zwiedzania muzeum sprawi, że być może nie zobaczymy całej wystawy, ale z pewnością jej cząstka zapadnie w głębie naszego serca.
Obraz towarzyszy nam w dzisiejszych czasach wszędzie. Właściwie interpretujemy go szybciej, aniżeli słowa i często tylko na nim się zatrzymujemy. Popatrzcie na naszych bliskich, ludzi, których znamy i wyobraźcie sobie, że są muzealnym eksponatem. Idąc w tym duchu przygotowałem sobie rękę wskazówek. Zawarłem w niej pięć wskazówek, którymi powinienem zawsze się sugerować, kiedy na mojej drodze staje człowiek.
Najpierw muszę dostrzec człowieka. Zobaczyć w nim osobę, jego niepowtarzalność i wyjątkowość. Nie mogę go wrzucić do worka z napisem ludzie, ale zwyczajnie się przy nim zatrzymać i widzieć. Zatrzymać się nad zmarszczką żony i siwym włosem męża, poszukiwaniem piękna w swoich dzieciach, wyjątkowości w znajomych. Kiedy pozwolimy sobie na taką kontemplację zewnętrzności, która do nas przemawia, następna kłótnia będzie zdecydowanie mniej dynamiczna. Zadamy sobie pytanie o to skąd wziął się ów siwy włos, zmarszczka, a może jakiś tik.
W ten sposób zaczynamy dostrzegać złożoność i piękno człowieka, który przed nami stoi. Jego indywidualizm, powołany do życia zaczyna nam objawiać rzeczy, których w biegu, nie jesteśmy w stanie zauważyć. Stojąc obok lub przed w zachwycie, dostrzegając zewnętrzny obraz człowieka zaczynamy słyszeć. Szept jego serca, to czym pragnie się z nami podzielić.
To właśnie trzeci palec tej ręki. Słuchanie, które prowadzi do tego, że słyszymy. Nie opowiadamy swojej historii i nie dowodzimy swojej wyjątkowości, ale słyszymy historię człowieka stojącego przed nami. Pozwalamy, aby ona nas wciągnęła do swojego świata i ukazała świat oczyma drugiego. Być może także nasz świat i nasze życie.
To jest czucie, odczuwanie, czwarty i przedostatni krok, który nazywamy empatią. W tym kroku, podobnie, jak i w poprzednich nie idziemy tą drogą, aby zinterpretować człowieka, poddać go ocenia faktów, wydarzeń, osądzić, zapuszkować lub zakręcić słoik jego życia i przykleić etykietę z napisem znam cię. W tym kroku, podobnie jak w poprzednich uczymy się spojrzenia, którego nie znamy, czegoś co otwiera przed nami zupełnie nowe perspektywy i możliwości. Przywraca nam pierwotny dialog naszego życia w nas samych, prowadząc do odpowiedzi.
Odpowiedź jest ostatnim palcem mojej ręki. Nie chodzi o słowa, gesty, ale wzajemne ubogacenie, które dokonuje się w ciszy i spokoju spotkania. Już samo spojrzenie na drugiego w perspektywie dzieła sztuki (jest taka książka) wprowadza nie dystans lecz szacunek należny każdemu człowiekowi. Oddala nas od litanii chwastów: ty zawsze lub nigdy, twoi rodzice, rodzeństwo, mama, tata, koledzy, bo ty to i tamto, a ja nigdy i wcale. W tej odpowiedzi, cisza przenika zewnętrzność poszukując głębi, której nie dostrzeżemy będąc maratończykami. Wiele twarzy, wielu ludzi, szybko, aby przebiec, przejść i biec dalej.
Uczę się tego i nie jest to łatwe, ale ubogaca mnie i innych. Jedna ręka spotkania trzyma kolejną. Pięć kroków: , zobaczyć, dostrzec, usłyszeć, odczuć, odpowiedzieć. Oczywiście kroków może być więcej i ta refleksja jest tylko pewnym uproszczeniem. Jesteśmy piękni i wyjątkowi, co dobija się także w oczach i życiu tych, pośród których żyjemy.

Ps. Życzę Wam dobrego piątku. Wczoraj padłem i zasnąłem nad klawiaturę, stąd opóźnienie. Dziękuję jednak, że powracacie do tych tekstów, to jakieś nasze wspólne muzeum. Pozdrawiam Was. Maciej.


Pokrewne tematy