Maciej Sz.

Okruchy. Wielbłąd.

Metodologia Bożej Miłości jest całkowicie odmienna, aniżeli nasze ludzkie patrzenie. Mamy problem z miłosierdziem, które rozciągamy, naciągamy do granic możliwości, badając moment w którym pęknie. Mamy również problem ze sprawiedliwością, której w odniesieniu do innych domagamy się zawsze, a w odniesieniu do siebie samych już niekoniecznie. To, co wydaje się uzasadnionym działaniem może ostatecznie, w zderzeniu z Górą Błogosławieństw i Dobra Nowiną rozpaść się w drobny pył, przy okazji burząc nasze złudzenia i sposób patrzenia. Trudno zrozumieć, przyjąć i zaakceptować, że dobro rodzi się tam, gdzie pojawia się pokorna postawa przyjęcia cierpienia i odpowiedzenia na przemoc miłością. Nawet uzasadniona złość, która wypływa z poczucia krzywdy, choć jest usprawiedliwiona negatywnymi doświadczeniami, które na nas spadły sprawia, że jej mała kropla potrafi zatruć całe źródło i pobawić go życiodajnych soków. Trudna jest umiejętność wybaczania, zapominania, o czym świadczą statystyki dotyczące rozwodów. Ktoś powiedział, że małżeństwo to wspólnota nieustannego wybaczania, ale idąc dalej można powiedzieć, że miarą człowieczeństwa jest postawa darowania i zapominania win. Nie chodzi oczywiście o to, aby zwalniać od odpowiedzialności w sensie popełnionych czynów, ale o to, aby nie przysłoniła ona miary naszego człowieczeństwa.
Zauważam, że fragmenty Pisma Świętego, opowiadające o Bożym Błogosławieństwie, spełnionych obietnicach, Bożej pomocy i obecności przyjmuję bardzo chętnie, natomiast wszelkiego rodzaju fragmenty, z których wypływa konieczność podjęcia trudu, a także zmagania się z samym sobą, są odbierane przeze mnie już z pewną dozą wstrzemięźliwości. Bóg, który kocha i pochyla się nad człowiekiem, też każdego człowieka prowadzi doświadczając go i stawiając przed nim zadania, które podejmujemy bardzo opieszale, niechętnie lub od których wręcz stronimy. Zwłaszcza kiedy domagają się od nas uznania wyższości Bożego majestatu.
Boga często odbieramy jako wielbłąda, na którego możemy zrzucić nasze ciężary, aby karawana życia kroczyła lekko bez obciążenia. Oczekujemy, że On nas wspomoże zwłaszcza wszędzie tam, gdzie nasze życie toczy się torem, który my sami zamierzyliśmy. Każde odstępstwo natomiast traktujemy w kategoriach konsekwencji popełnionego grzechu, jak również jako znak jego nieprzychylności. Tymczasem doświadczenie ojcostwa pokazuje jednoznacznie, że miłość wobec dzieci, jeśli jest prawdziwa, niesie również w sobie wymiar karcenia, rozumiany jako wychowanie i kształtowanie pełni człowieczeństwa. Samo słowo karcenie nie może być rozumiane w kategoriach postrzegania Bożego gniewu i Bożej sprawiedliwości, ale jedynie w kategoriach miłości. Kiedyś pracując w domu dla trudnej młodzieży spotkałem wychowanka, którego przywiózł do tego domu sam ojciec prosząc o jego przyjęcie. Nie mógł sobie poradzić z nawracającą narkomania, kradzieżami i wieloma innymi rzeczami. Rozmawiając z nim i patrząc na jego łzy, których źródłem było złamane ojcowskie serce, a zarazem błędy, które sam popełnił chroniąc swojego syna przed konsekwencjami niewłaściwych wyborów czułem się nieswojo. Nie byłem w stanie mu pomóc w sensie wymazania poczucia winy, które niósł w sobie, a które wyrosło na korzeniu nadmiernej pobłażliwości, którą trudno zdefiniować nawet jako miłosierdzie. Hasło, które głosi, że pomyłki się zdarzają i nie musimy ponosić ich konsekwencji jest samo w sobie równie prawdziwe, co i niebezpieczne. Niebezpieczeństwo zakłada zwolnienie z odpowiedzialności, która jest wpisana w drogę wolności. Żonglowanie kategoriami, które dzielimy i próbujemy sami definiować pomijając Boga, który jest gwarantem sprawiedliwości, dobra, prawdy, miłosierdzia, życia i wszystkiego, co wpisuje się w człowieczeństwo i w nasze bycie nie prowadzi do niczego dobrego. Można powiedzieć, że rozmiękcza to, co zostało wpisane i zakorzenione w naszym sercu. Można sobie nasz kręgosłup wyobrazić jako herbatnik, który namaczamy w herbacie. Z czasem staje się on już tak rozmiękczony, że opada na dno szklanki tracąc swoje właściwości.
Myślę, że warto patrzeć pozytywnie na doświadczenia, które spadają na nas. Ze wszystkich starać się wyciągać wnioski i przekuwać je na bogactwo życia, którym można radować się samemu, ale i nade wszystko wzajemnie wymieniać z innymi stając się zarówno darem, jak i obdarowanym.


Pokrewne tematy