Maciej Sz.

Dojrzewanie. Wstęp.

Okres dojrzewania naszych dzieci jest chyba jednym z najtrudniejszych okresów w życiu zarówno dla samego nastolatka, jak również jego rodziców. Muszę powiedzieć, że jako rodzic często na przekór wszystkiemu zapominam, jak to wół cielęciem był i zamiast wykazać się nie tylko większym czy mniejszym, ale ogólnie rzecz ujmując zrozumieniem wobec dorastających latorośli, ogałacam się do cna jej brakiem.

Każdy psycholog, nauczyciel, wykładowca zawsze udziela wspaniałych i pięknych rad, serwując nierzadko gotowe recepty i podsuwając pod noc sprawdzone rozwiązania, ale, gdy problem dotyka jego samego, perspektywa bywa odmienna. Można powiedzieć, że taka mała retrospekcja w tył. Znika motyl czarujący swą wiedzą i elokwencją, a pojawia się dżdżownica, która podgryza swoją latorośl i walczy o przetrwanie, by znowu przepoczwarzyć się w pięknego, kolorowego, wolnego motyla. Czasami sobie myślę, że szkoda, że w człowieku nie ma takiej zdolności, jak w legwanach, które w temperaturze poniżej 5 (pięciu) stopni Celsjusza, potrafią nagle zatrzymać swoje funkcje życiowe, aby powrócić w cieplejszych warunkach. Mógłbym też jak niedźwiedź zasnąć na czas zimowego snu dojrzewania dzieci i obudzić się, gdy będzie już po wszystkim. Niestety, jako człowiek takowych zdolności nie posiadam. To oczywiście żart. Taka możliwość byłaby zwyczajną ucieczką, która nie ma nic wspólnego z wychowywaniem.

Dojrzewanie oczyma dorosłego i oczyma dziecka to zupełnie dwie różne sytuacje, które dotyczą tej samej osoby i tego samego życia, tyle że w różnej perspektywie. Jako rodzic patrzę z góry i podstawiam kubek, a jako dziecko muszę kopać i pić tę samą wodę, która ma dwa różne, niezależne ujęcia. Niech symbolizuje ona szczęśliwą dorosłość. Byłaby to niesłychanie idealna sytuacja, gdyby dzieci spełniały marzenia rodziców, szczególnie te, które my sami, z rożnych, mniej lub bardziej zawinionych powodów pogrzebaliśmy. Za nie rozliczyło nas i już rozlicza życie. Uwielbiam ten tekst, ze swojego dojrzewania: „poczekaj synu, będziesz miał własne dzieci to zobaczysz”, a ja co odpowiadałem? „Nie!. Ja nie będę miał dzieci!”. Czemu, go uwielbiam? Bo jest taki życiowy. Trochę tak, jak gdyby wrócić do żartobliwego pytania powtarzanego w szkole średniej. Na granicy pomiędzy dwoma państwami stoi kogut. Do kogo należą jajka? Niektórzy wnikali w tę geograficzną zagadkę z pogranicza filozofii, i biologii, by rzucić: do koguta albo, że kogut nie znosi jajek. I co? I jedni i drudzy mieli rację. Zatem perspektywa życia syna czy córki zawsze będzie inna, aniżeli ta rodzica. Takie jest prawo dojrzewania, a prawo miłości mówi o tym, aby rodzic był obok i starał się, przynajmniej starał zrozumieć, zanim jak rakieta wypali, zużyty slogan: za moich czasów.

Dojrzewający chłopak, czy dziewczyna ma swoje dylematy.

1. Jest, jak „Wezuwisz”, albo „Etna”, chodzący, hormonalny wulkan, który zaczyna zmieniać się z cichej, z pozoru łagodnej góry, na górę, która ma coś do powiedzenia.

2. Zaczyna sobie bardzo mocno stawiać pytania dotyczące jego przyszłości. Co chce w życiu robić, gdzie pracować, kim być? Gdy pokonuje jedną przeszkodą, spotyka kolejną. Te rosną, jak grzyby po deszczu. Nauka, sprawdziany, egzaminy, wymagania.

3. Nagle odkrywa, że w szkole rówieśnicy cenią go nie tylko za wiedzę i bycie sympatycznym, ale zaczyna się liczyć również jego wygląd, ubiór. Okazuje się, że rzeczy zewnętrzne mogą komuś imponować, albo nie, jednak najczęściej imponują.

4. Pojawiają się pytania o sens życia. To, co do tej pory było ważne, bo tak powiedzieli i chcieli rodzice, nagle traci sens, nie dlatego, że to kłamstwo, ale dlatego, że chcę poznać prawdę, zbudować swój autonomiczny system wartości.

5. Do głosu coraz częściej dochodzi chęć decydowania o sobie i swoim życiu, co może rodzić konflikty z innymi, także najbliższym otoczeniem.

Tych pięć punktów, to tylko pięć prostych przykładów, abyś zrozumiał ciemny tumanie, co może dziać się w głowie, Twego dorastającego dziecka (te słowa o tumanie piszę zdecydowanie do siebie, a nie po to, aby kogokolwiek z czytelników obrazić). Zanim pozwolisz, aby targające tobą wewnętrzne emocje przerodziły się w eksplodujący dynamit, policz do dziesięciu, przypomnij sobie swe dojrzewanie, zaśmiej się i przemów. Warto wracać do swoich czasów dojrzewania, aby zrozumieć lepiej to, co dzieje się w głowie naszego syna lub córki, naszych dzieci.

PS. Jeśli podoba Wam się tekst i chcielibyście więcej tego typu: to piszcie na adres office@wenedi.eu.


Pokrewne tematy