Redakcja

Palić nie palić? Pytanie?

W swoim życiu wielokrotnie podchodziłem do tematu rzucenia palenia papierosów. Za każdym razem wywoływał na moim ciele drgawki a w głowie huragan buntu: nie! Tym razem postanowiłem rozpocząć swoją próbę nieco inaczej. Zamiast szukać minusów pozbawienia siebie chwili przyjemności, relaksu i przyzwyczajeń, wyobrażać sobie ognisko, pobyt nad jeziorem, wypoczynek, relaks bez ulubionego dymka, skupiłem się na pracy nad swoim charakterem oraz badaniem swojego organizmu. Nie oznacza to wcale, że udało mi się pozbyć nałogu palenia.

Myślę, że palaczem pozostaje się do końca życia. Do nałogowego wciągania nikotyny i substancji smolistych można wrócić w każdej chwili. To nie tylko nałóg, ale podobnie jak dla mnie i da wielu innych przyjemność.
 Na dzień dzisiejszy nie palę codziennie. Od czasu do czasu kupuję sobie cygaro i delektuję się dymem. Chwile te są zupełnie inne. Wymagają znalezienia odpowiedniego czasu i nie powtarzają się każdego dnia, ani co tydzień. Wiem, że być może w taki sposób nie mogę powiedzieć, że rzuciłem całkowicie palenie, ale za to bardzo mocno, zdecydowanie je zminimalizowałem.
            Kiedy pierwszy raz rzucałem palenie, a chciałem wówczas bardzo, w połowie dnia moje dzieci wraz z żoną wysłały mnie do sklepu po papierosy. Byłem nieznośny, niebezpieczny, można powiedzieć groźny. Za drugim razem nerwy ustąpiły miejsca obżarstwu. Jadłem wszystko garściami. Brzuch rósł, przybierając kształt bańki, która być może nie którym dodaje męskich atutów i piękna, ale dla mnie była nieznośna. Kolejnym razem rodzina w domu była szczęśliwa: mąż, tata nie pali. Tymczasem ja nauczony poprzednimi doświadczeniami odgrywałem rodzinny spektakl. W domu ani małego dymka, a poza nim, wiadomo, nawet papierosy przechowywałem w piwnicy do której tylko ja chodzę.
            Nie trzeba pisać referatów i nikogo, również z nas palaczy przekonywać, że palenie powoduje nowotwory i prowadzi do chorób płuc. Każdy z nas dobrze wie, że tak jest. Nie chciałbym, aby pewnego dnia okazało się, że moje dzieci palą. Ten argument zdaje się być koronny, podobnie, jak fakt, że chciałbym doczekać, jak każdy ojciec bycia dziadkiem i oczywiście wraz z żoną emerytury, błogiego stanu wypoczynku pozwalającego poświęcić czas przede wszystkim sobie.
            Nie ma dobrego sposobu na rzucenie palenia. Jednemu pomaga terapia wstrząsowa innemu środki wspomagające, a innym silna wola, albo finansowe kłopoty. Zdrowie jednak jest na tyle bezcenne, że warto chwytać się niczym brzytwy owych środków, motywacji i rzucać. Być może po czterdziestce przychodzi pewnego rodzaju refleksja, która pokazuje, że niestety prawdopodobnie półmetek już za, więc tym bardziej warto wkroczyć w fazę finszu z uniesionymi dłońmi.


Pokrewne tematy