Maciej Sz.

Pięć zasad, które budują małżeństwo

Ciche dni, głodne dni, dni szemrane. Znamy je doskonale. Zdarzają się w naszych małżeńskich związkach raz częściej, raz rzadziej. Budowanie to proces, którego najpiękniejszą cechą jest to, że nigdy się nie kończy, ale nieustannie rozwija i mobilizuje do podejmowania nowych, indywidualnych i wspólnych wyzwań na miarę naszej miłości. Oczywiście nie chodzi o wyzwania typu,  choć pokaże Ci, co potrafię dla Ciebie zrobić. Dlaczego? W miłości nie musimy sobie miłości udowadniać, ale zwyczajnie ją pielęgnować i o nią dbać! Podzielę się dzisiaj z Wami swoimi przemyśleniami, które w najbliższym czasie postaram się jeszcze rozwinąć w kolejnych artykułach.

1. Zasada numer jeden: rozmowa. Nie bójmy się ze sobą rozmawiać! Zauważyłem, że multimedialny świat, tak bardzo się rozwinął i wszedł w nasze codzienne życie, że stał się również jego zagrożeniem. Uważacie, że to śmieszne? Są małżeństwa, które rozmawiają ze sobą za pomocą aplikacji internetowych, wiadomości tekstowych, maili, telefonów. Kiedy usiądą na przeciwko siebie biorą do ręki tablet, telefon, komputer, jakąś grę i są blisko, a zarazem daleko. Ne potrafią ze sobą prowadzić dialogu spoglądając sobie w oczy.

Nie bójmy się ze sobą rozmawiać. Jeśli druga strona czegoś nie potrafi zrozumieć, nie chce przyjąć, to nie znaczy, że my mamy się poddać, ale w sposób cierpliwy przedstawić nasze argumenty.  To właśnie wspólna rozmowa umożliwi wypracowanie kompromisu przez jedną i drugą stronę. Dotyczy ona nie tylko rzeczy ważnych dla nas, lecz również drugiej strony. Stąd umiejętność słuchania i mówienia wzajemnie się ze sobą przenikają, uzupełniają i stanowią jedną całość. Rozmowa dotyczy naszych oczekiwań wobec siebie, problemów na które napotykamy w naszym życiu, problemów wychowawczych, a także tych w pracy. W końcu z kim na te tematy rozmawiać jak nie z żoną czy mężem? Dotyczy spraw związanych z naszym codziennym życiem i byciem, naszych zainteresowań, sukcesów, słowem wszystkiego, co jest naszym życiem. Dobrze się sprawdza również przynajmniej raz w miesiącu jeden dzień, wieczór, kiedy zwyczajnie siadamy i rozmawiamy o tym, co nam się podoba, co nas wzmacnia, buduje, ale również niepokoi, boli i rani. Nic bowiem nie może zastąpić konwencjonalnej rozmowy.

2. Czas dla siebie nawzajem. Wszyscy wiemy, że dzieci są wielkim bogactwem małżeństwa i naszymi drogocennymi skarbami. Chcemy oddać dla nich wszystko: siebie samych i jeszcze więcej. Jest to całkowicie naturalne i zrozumiałe. Nie może jednak zabraknąć czasu tylko dla siebie. Kiedyś wydawało mi się, że spędzenie sylwestrowej nocy bez dzieci, to krzywda wobec nich, a dzisiaj powiem, to wielkie bogactwo dla nich. Taka noc z dobrą zabawą, w szampańskiej atmosferze może nie naładuje naszych akumulatorów na cały Nowy Rok, ale z pewnością przyczyni się do wzmocnienia i ubogacenia naszego związku. Do domów wrócimy zmęczeni, ubawieni i szczęśliwi. Kiedy się wyśpimy, będziemy mieli w sobie tyle dobrego nastawienia, uśmiechu i szczęścia, że skorzystają na tym nasze pociechy. Wspólne bycie to nie tylko zabawa, ale czasami również krótki wypad za miasto na sobotę i niedzielę. Wiem, że wydawać by się mogło, że zorganizowanie opieki dla dzieci bywa trudne, ale dla chcącego nie ma nic trudnego. Wymaga ono czasami większej inwencji i kreatywności.
Ten czas to doskonała okazja ku temu, aby wrócić do czasów zachwytu swoim przystojnym mężem i piękną żoną. Cieszyć się celebrowaniem, świętowaniem romantycznej kolacji, albo kolacji bez pytań dzieci i naszych odpowiedzi. Przeżyć wspólny spacer bez pytań: daleko jeszcze, kiedy wrócimy do domu. Spacer na którym możemy chwycić się za ręce i powrócić do momentu naszego poznania, a potem…Potem może gorąca kąpiel w wannie ze świecami, albo bez i….Nasze związki potrzebują od czasu do czasu powiewu świeżości, która pojawia się wszędzie tam, gdzie budujemy i spełniamy warunki pozwalające na odkrywanie siebie na nowo. Warto w tym miejscu jeszcze dodać, że sobotnie zakupy też mogą być ku temu doskonałą okazją.

3. Szanujmy prywatność męża i żony. Pozwólmy mu rozwijać swoje zainteresowania i mieć również małe tajemnice i sekrety. Każdy człowiek jest indywidualnością. Osobą, która chce kochać i być kochana. Nie mówimy o patologiach, które wykraczają poza wszelkie normy zachowań. Osoba chce szanować i być szanowaną. Szacunek zakłada umiejętność pozbycia się natrętnych pytań. Bywają sytuacje, że pewne rzeczy mąż czy żona woli zachować dla siebie. Uznaje, że nie warto zawracać głowy mężowi, żonie i woli pewne fakty, sprawy, wydarzenia zachować tylko dla siebie. Czasami pojawiają się pytania, których wolelibyśmy nie słyszeć, szczególnie, gdy powtarzają się regularnie i systematycznie:
po co idziesz na to spotkanie z tymi babami Ty i te Twoje koleżanki, spójrz na nie;
po co kupiłeś to gówno, mało mają zabawek, już nie masz na co pieniędzy wydawać;
piękna jesteś, po co znowu leziesz do tej kosmetyczki;
po co ci te narzędzia, jak Ty nawet młotka nie umiesz trzymać;
znajdź sobie inne hobby, a nie jakieś głupie sporty;
co Ty widzisz w tym bieganiu.
Te pytania negujące nasze umiejętności, szczere chęci można mnożyć w nieskończoność. Co małżeństwo to inne, choć oczywiście się powtarzają to tu, to tam. Można powiedzieć, że bije z nich nie tylko brak zrozumienia, ale może nawet lekka nutka zazdrości, może zdrowej ludzkiej rywalizacji, a niekiedy brak zrozumienia. Kobieta pragnie być adorowana, a mężczyzna chwalony. To takie naturalne. Małżeństwo to związek dwojga osób, ale nie związek zawłaszczeniowy, czy uwłaszczeniowy. To nie prywatyzacja męża czy żony i stworzenie hybrydy zaspokajającej nasze potrzeby i oczekiwania. Pamiętajmy o tym!

4. Było o rozmowie, o czasie dla siebie, swoim czasie, a teraz czas na miłe gesty i słowa. Czasami wystarczy naprawdę niewielki nakład sił, środków, aby zbudować tak dużo. Wystarczą chęci, które wyzwalają czyny. Niech dotrze to do naszych umysłów, że napisać w wiadomości słowa o miłości, to nie to samo, co powiedzieć kocham Ciebie prosto w oczy. Niestety często się zdarza, nam mężczyznom, że przed „małżeńskim zbliżeniem” szeptamy kocham Cię, a po nim twardo chrapiemy zamiast udostępnić swe męskie, silne, opiekuńcze ramię ukochanej. Żonom zdarza się powiedzieć kocham Cię, przed malowaniem, a po nim cóż? Zamiast docenić wysiłek chłopa, zdobywają się na chłodne: w końcu się doczekałam, a czasami krytykę typu: myślałam, że wyjdzie lepiej. Niekiedy warto przynieść do domu kwiatka, albo butelkę wina czy czekoladę. Wręczyć mały prezencik żonie nie jako dowód uznania i miłości, ale tak po prostu. Warto również czasami zapytać męża co zjesz dzisiaj na obiad? Warto zapytać żonę, w czym mogę pomóc ci w kuchni? Tak naprawdę małe gesty i słowa, czynią i budują wielkie związki. Przecież nie chodzi o to, aby co roku zmieniać samochód, kupować nowe meble i jeździć na zagraniczne wczasy. Chodzi o to, aby uśmiechać się do siebie, być przyjaznym i uczynnym jak Tomek z bajki o lokomotywach. Warto czasami przypomnieć sobie rywalizację 'Bolka i Lolka”, aby nie przenosić jej na grunt związku, a zarazem pomysłowość chłopca z kreskówki „Zaczarowany ołówek”, aby małymi gestami rozwiązywać wielkie problemy.

5. Umiejętność poszukiwania kompromisu lub inaczej zdrowa kłótnia. Zdrowa kłótnia, to z pewnością , nie taka w której poszukujemy słabych punktów drugiej strony, udowadnianie sobie kto ma rację, a kto jej nie ma, ale kłótnia, w której jakkolwiek to brzmi staramy się wobec siebie wykazać empatią, która zawiera już sama w sobie zrozumienie. Wiem z własnego doświadczenia, że czasami wydaje się to nam wręcz niemożliwe i gotowi jesteśmy pójść na noże. Lecz czy aby na pewno chcemy pociąć nasze małżeństwo i pokroić na kawałki? Czy o to chodzi? Jeśli tak, to rozwód, a jeśli nie, to kompromis. Myślę, że każdy z nas ma świadomość faktu, że kompromis to najlepszy lekarz wszelkich nieporozumień, umiejętność i lekarz naszych związków, a rozwód to ostateczność. Starajmy się unikać w naszych kłótniach stwierdzeń, które połączone z emocjami nie tylko będą źle interpretowane przez męża czy żonę, ale dodatkowo zaognią sytuację. Będą dolewaniem przysłowiowej oliwy do ognia. Do nich należą wszelkie uproszczenia typu
Ty zawsze, jak Twoja matka;
ta Twoja matka i Ty to jedno;
jesteś, jak Twój ojciec;
Ty i te Twoje idiotyczne pomysły;
to Twoja wina…

Nie ferujmy wyroków, nie wzbudzajmy poczucia winy, nie bawmy się w adwokatów i prokuratorów, bo kto będzie sędzią? Nasze dzieci? A gdzie ława przysięgłych? Dowody? Szukajmy punktu stycznego, choć to trudne i czasami bolesne.  Punktu, który pozwoli spojrzeć na jedną sprzeczną sprawę z jednej, tej samej perspektywy oraz rozwiązać problem i odciąć głowę Hydrze. Kłótnie, które się nam zdarzają dotyczą najczęściej tych samych problemów: pieniędzy, wychowania dzieci, teściów. Dotyczą często największych pierdoł i drobnostek codziennego życia. Nie uciekniemy od nich, ale możemy im stawić czoła. Możemy zrezygnować z nawracania do przeszłości, wzajemnego wypominania sobie, oskarżania, ośmieszania, walki gladiatorów na śmierć i życie. Kłócąc się rozmawiać. 

Te zasady nie wyczerpują  wszystkich aspektów życia małżeńskiego. Patrząc jednak na swoje: mogę powiedzieć, że z pewnością wiele rzeczy ułatwia, porządkuje, a przede wszystkim pomaga budować udany i szczęśliwy związek. Nie ma ideałów i nie ma złotych środków, ale zawsze są doświadczenia, które możemy wykorzystać dla dobra siebie, swoich połówek i ukochanych. Pamiętajmy też o dzieciach. One są barometrem naszych małżeńskich relacji. Nie można dbać o ich szczęście nie dbając najpierw o siebie nawzajem. Dzieci dorastają i kiedyś pójdą w świat, a my zostaniemy razem. To one są meteopatami naszego związku. Patrząc na nie widzimy pogodę, niepogodę, ciśnienie i  całą barwę uczuć, relacji małżeńskich. Nie zapominajmy! Budujmy dobre i mocne fundamenty. Poszukujmy równowagi pomiędzy dobrem swoim (egoizmem) a dobrem tych, których kochamy. Tego sobie i Wam życzę.   Odrobina wysiłku jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła.


Pokrewne tematy