Pierwszy to angielski, którego dzieci uczą się w szkole dosyć intensywnie od najmłodszych lat. Większość młodych ludzi włada nim nieźle. Druga odmiana to nieodzowne dwa słowa, które mieszkańcy używają w każdej prawie sytuacji i na każde prawie pytanie: yes madam, gdzie znajduje się ta i ta świątynia: yes madam, jak dojechać do dworca? Yes madam. Drugie popularne dwa słowa to: where are you from? Słychać je na każdej ulicy, w każdym zakątku, w knajpie czy sklepie. From Poland? Aha Holland. No! From Poland. Near German. Lekka konsternacja pomału znika z ust rozmówcy. Pomału rozpala się światełko w tunelu. A, to chyba gdzieś w Europie..
Ogólnie jest to kraj, który długo był kolonią angielska więc wiele informacji, szyldów, ogłoszeń, jest w języku angielskim. Pozostało również wiele zabytków z czasów kolonialnych. Najlepiej zachowanym miastem z czasów koloni hiszpańskiej (pierwszymi kolonializatorami byli Portugalczycy ale zostali wyparci szybko przez Hiszpan )jest Galle. To fort obwarowany z budynkami zachowanymi z dawnej epoki. Wiele tych domów obrósł już grzyb, ale atmosfera tamtych czasów unosi się wszędzie. Można usiąść w postkolonialnym dutch hospital przerobionym na ekskluzywne sklepy i kawiarnie na tarasie i rozkoszować się widokiem spienionego morza popijając pyszną kawę. Znaleźć dobrą kawę w krainie herbaty to, jak trafić szóstkę w lotka . Można kupić również ciekawe i oryginalne pamiątki lub herbatę.
W Colombo zachowało się niewiele zabytków z tych czasów. Wielkie przeszklone wieżowce , banki, biurowce odbijają promienie zachodzącego słońca nad oceanem. Pomiędzy nimi małe stare domki, obdarzone i przykryte eternitem. Tutaj dopiero można poczuć kulturę i prawdziwe życie mieszkańców. Można zjeść w prawdziwym lokalnym barze, zobaczyć uśmiechniętych i beztrosko bosych lankijczyków oraz posłuchać muzyki ulicy, przerywanej co chwilę klawiszem tuktuków.