Maciej Sz.

Podróż do Edenu. Deski.

W dalekim lesie, zimą, drwal utrudzony swoją pracą, niesiony porywem serca i pragnieniem, jak najszybszego spotkania z osobami, które kocha, spojrzał na rozłamany pień małego drzewa. Dotknął go niechcąco, a ten zsunął się po zboczu góry na dół. Pomyślał: może i ja w ten sposób szybciej dostanę się do domu? Usiadł na drugim i ostrożnie zaczął się ześlizgiwać, pomagając sobie nogami. Był zaskoczony swoim odkryciem i szybkością z jaką dotarł do domu.
Następnego ranka wziął pień, podzielił go na dwie połowy. Zaczął łączyć, ciosać, cudować. W końcu stworzył pojazd według swego mniemania. Od tego dnia zawsze wracał do domu na wyciosanym wehikule, który to uczynił pierwszym środkiem transportu. Dzielił się chętnie swoim odkryciem i pomysłem z innymi. W efekcie wspólnych rozmów i udoskonaleń projekt stał się protoplastą dzisiejszych sanek.

Drwal był człowiekiem, który chciał jednak nieustannie czegoś więcej. Pewnego dnia przygotował sobie z innego pniaka dwie niewielkie deski, które za pomocą rzemieni połączył z butami. Eksperymentował. Ześlizgiwał się na dół, przewracał, turlał, dobrze przy tym się bawiąc. Z czasem nabrał wprawy i umiejętności poruszania się w dół, a nawet do góry. Tak jego upór i konsekwencja w dwóch deskach, dały początek nartom.

Trudno znaleźć wynalazcę koła. Jeszcze trudniej znaleźć wynalazcę nart, choć źródła wskazują, że znamy je już od ponad 5000 lat. Pierwsze narty o charakterze sportowym, a nie użytkowym powstały we Włoszech w roku 1867, co pokazuje, że potrzeba jako matka wynalazków najpierw odnosi się do zmniejszenia trudów pracy i podejmowanego wysiłku, a dopiero później do sfery relaksu i wypoczynku.

Dzisiaj, kiedy stanąłem nad jedną zlodowaciałą ścinką, której nachylenie bliższe było pionowi, od czasu kiedy jeżdżę na nartach poczułem się niepewnie. Ta niepewność mnie w pewien sposób zgubiła. Zamiast być sterem dwóch desek i wykorzystać je do dobrej zabawy, asekuracyjnie ześlizgiwałem się bokiem w dół nabierając prędkości. Znalazłem na szczęście trochę odsypanego śniegu, który mój pęd wyhamował i pozwolił odetchnąć oraz podejść do dalszej części wyzwania w sposób odpowiedni. To znaczy: zachować się jako narciarz potrafiący zrobić użytek ze swoich, zdobytych umiejętności, a nie schować je pod kurtką pod wpływem dużego nachylenia stoku, leku i strachu. Pozwoliłem im jechać i lekko wcinać się w zlodowaciałą strukturę. Nie było idealnie. Zdarzały się uślizgi i zachwiania, ale zniknęła panika asekuracyjnej, bocznej jazdy po lodzie, na którą nie miałem żadnego wpływu i nad którą nie miałem kontroli. Strach i lęk ustąpiły miejsca konieczności zmierzenia się z wyzwaniem, które bądź co bądź sam podjąłem.

Wczoraj obiecałem wam, że dzisiaj napiszę o deskach. Dają one wiele radości i wiele uczą. Uczą pokory wobec natury. W każdym przypadku, kiedy zbagatelizujemy jej siłę, narażamy siebie na niebezpieczeństwo konfrontacji, w której jej monumentalny charakter może zdruzgotać nasz kruche kości. W podróży do Edenu ta nonszalancja może nas wiele kosztować. Warto szukać dróg prowadzących do zaprzyjaźnienia się z nią i stworzenia ekosystemu wzajemnego zrozumienia, zamiast udowadniania swojej wielkości. Granica pomiędzy zarozumiałością a strachem przypomina strunę gitary. Musi być odpowiednio naciągnięta, aby wydała z siebie prawdziwy, właściwy dźwięk. Poszukiwanie odpowiedniego napięcia wymaga zaangażowania nie tylko siły, ale również skorzystania ze słuchu.

Myślę, że kiedy korzystamy z piękna natury i dobrodziejstw, którymi nas obdarza, rodzi się pieśń, która niesie podróżnika pomagając mu pokonywać kolejne kilometry czasu a naturę zachęca do wzrostu. Nadmierny strach i lęk, które nie pozwalają nam skorzystać z wypracowanych doświadczeń i zdobytej wiedzy każąc nam się ześlizgiwać w dół, czynią naszą podróż zachowawczą, pozbawiając ją smaku, soli ziemi, po której kroczymy.
Dwie deski łączą nogi narciarza. W końcu cieszy się białym szaleństwem. Tak natura i doświadczenie, zjednoczone w duchu ludzkiego serca i umysłu nadają ucieleśnionej podróży piękne brzmienie. Natomiast strach i nonszalancja je zafałszowują.

Ps. Nie wiem o czym będzie jutro, ale na pewno nie o deskach. O deskach było dzisiaj. Pozdrowienia dla Was.


Pokrewne tematy