Maciej Sz.

Podróż do Edenu. Ojciec.

Ojcostwo bez miłosierdzia, podobnie macierzyństwo, jak i każda inna bliska relacja ludzka pozbawiona miłości wypływającej z serca jest pozbawiona sensu. Biegnąc dzisiaj z moim synem, podejmując dla siebie wysiłek niewielki, a dla niego ogromny, zrozumiałem, że w perspektywie syna i jego relacji z ojcem, trudnym może okazać się zrozumienie miłosierdzia w odniesieniu do Boga. Myślę także, że kobiety bazujące na doświadczeniach swoich relacji z ojcem i matką mogą mieć podobny problem. Nie znaczy to jednak, że za wszelkie problemy z miłością lub problemy z wiarą możemy obarczyć naszych rodziców. Byłoby to zbytnie uproszczenie krzywdzące nas samych. Taka iluzoryczna, prosta odpowiedź na pytanie skąd biorą się nasze problemy, może po części je wyjaśniać, lecz nigdy do końca. Może dać chwilowe poczucie zrozumienia, lecz nie rozwiązanie. Może wskazać pewien kierunek poszukiwań, lecz nie drogę.

Kiedy dzisiaj biegłem z synem nie odczuwałem zmęczenia. Można powiedzieć, że byłem lekko znużony naszym tempem, ale zarazem dumny i szczęśliwy.Oto udało nam się znaleźć kilka chwil dla siebie. Istnieje jednak nie wiem czy w ludzkiej, ale na pewno mojej mentalności, pewne skrzywienie, które daje mi dużo do myślenia w sensie miłosierdzia, obrazu Boga i Jego cierpliwości wobec człowieka. Mam świadomość tego, że dla mej latorośli dzisiejszy dystans był maratonem i wyczynem, maksymalnym pułapem jego możliwości na dzień dzisiejszy, w odniesieniu do biegu, a jednak chciałbym aby poddał się memu naciskowi, memu mentalnemu treningowi tak – od – po prostu stawał się lepszym biegaczem. On sam, chciałby biegać najszybciej spośród swoich rówieśników i widzieć efekty dzisiejszej przebieżki natychmiast. Dobrze wiem, my wiemy, że jest to zwyczajnie niemożliwe. W sensie mentalności dziecka takie rozumowanie jest zupełnie naturalne. Dziecko wierzy w czary i magię. Wierzy w cuda. Mi jako ojcu już trudniej tą magiczną prośbę wytłumaczyć i powiedzieć, że tak się nie da. Wiem jednak, że może to osiągnąć i do tego celu dojść. Czy będzie najszybszy? Nie wiem. Wiem natomiast, że może cieszyć się swoją szybkością, a zarazem trudem, który włożył w to, aby ją osiągnąć.

Kiedy dzisiaj biegłem z synem prosił mnie, abym pokazał mu, jak biegnę najszybciej. Po kilku prośbach uległem i pokazałem. Nie mógł mnie dogonić. Za krótkie nogi. Nie ta liga, nie ten pułap wiekowy. Po drodze chciał też napić się wody z jednego z hydrantów ulicznych z wodą pitną. Powiedziałem, że zimą są nieczynne, ale on musiał to sam sprawdzić.Kiedy dzisiaj biegłem z moim synem byłem najszczęśliwszym ojcem na ziemi.Te trzy obrazy z naszego dzisiejszego biegu odnoszę do swojej Podróży do Edenu i relacji z Bogiem.

Po pierwsze On ma zawsze cierpliwość i czeka. Czeka na poprawę. Widzi wynik wypływający z mozolnego zmagania się ze sobą, swoim życiem, swoimi problemami. Wie, że to przyjdzie, a przynajmniej ma taką nadzieję. Po drugie nie popisuje się cudami i szybkim biegiem. Cuda są piękne i wielkie, są potrzebne, ale nie sprawią, że docenię swoje życie. Być może jeśli otrzymam jeden cud będę chciał i domagał się kolejnego motywując to faktem, że skoro jeden się zdarzył to teraz pora na kolejne. A jeśli się nie pojawią? Jeśli się nie pojawią to znaczy, że nie zasługuję czy przestałem być kochany? No właśnie. Wreszcie po trzecie. W głębinach ludzkiego serca tkwi owa chęć dotknięcia, sprawdzenia czy jest woda? Czasami samo słowo ojca nie wystarczy. Syn, dziecko che to sprawdzić. Wynik nieposłuszeństwa w Edenie? Czy zwyczajnie nasza przewrotna, ludzka natura?

Kończąc kolejną wiadomość, uśmiecham się do siebie i widzę, że w odniesieniu do obrazu Boga, moje ojcostwo jest tylko ziemskie. Ja pewnie sprawiłbym cud i dal synowi szybko biegać, szybciej ode mnie – choć ten czas nadejdzie, już niebawem. Chroniłbym go zabraniając, barykadując, murując przed złem, co zresztą robię, ale czy sprawiam tym, że on uczy się swojej wolności oraz dokonywania właściwych wyborów? W ta umiejętność wpisują się przecież blizny. Mógłbym brnąć dalej w tych filozoficznych poszukiwaniach i odruchach ludzkiego serca. Tymczasem warto uświadamiać sobie, że miłość jest jak powietrze. Dostajemy ją za darmo. Nie za coś, ale mimo wszystko. Nią oddychamy, w niej poruszamy się i jesteśmy. Ona staje się oazą bicia serca i naszej drogi, choć czasem jej nie widzimy.

Ps. Są dni, gdy wydaje mi się, że kolejna dobra wiadomość, którą napisałem nie ma sensu i sensu nie ma moje pisanie. Potem jednak, gdy czytam z perspektywy minionych dni, znajduję w niej coś dla siebie. Mam zastrzeżenia do swojego stylu i niekiedy pojawiającego się pod wpływem zmęczenia redaktorskiego niechlujstwa. Jednak ostatecznie będę pisał dalej, a jeśli i ktoś z was znajdzie tu coś dla siebie, to cieszę się ogromnie i zapraszam jutro. Przecież, ja też musze trenować, jeśli chcę szybko biegać (czytaj pisać). Podróż do Edenu trwa. Wędrujemy dalej.


Pokrewne tematy