Maciej Sz.

Podróż do Edenu. Sól.

Podróż do Edenu, tak jak, każda inna ma swój początek i swój koniec. Ten ostatni jest jak najbardziej pozytywny, wszak wyznacza nowy początek. Dzisiaj po raz pierwszy od niepamiętnych czasów udało mi się przesolić zupę krem, przesolić rosół i lekko przesadzić z sokiem z cytryny w jabłeczniku. Powiedziałbym trio szczęścia, gdybym pod ręką miał tekilę, a nie taki triplet niedoróbek. Nie martwię się jednak, albowiem, gdy któraś z zup pojawi się następnym razem lub jabłecznik stanie na stole z pewnością będą lepsze w smaku.

Dzisiaj obejrzałem z polecania film dokumentalny poświęcony Markowi Piotrowskiemu, Mistrzowi Świata w kickboxingu, którego dorobek jest imponujący. Jednak jeszcze bardziej imponująca jest drzemiąca w nim siła życia, która napędzała jego zwycięstwa, a dzisiaj napędza codzienną wędrówkę. Niektórzy mówią, że to właśnie ta siła, ta wola walki, bycia wojownikiem, stała się w pewnym momencie jego wrogiem. Myśląc o tej motywacji widzę podobieństwo do soli. Jej brak sprawia, że czegoś nieustannie szukam. Próbuję dokopać się smaku robiąc nawet dziurę w talerzu, a smaku jak nie było, tak nie ma. Z kolei jej nadmiar przyprawia o mdłości wzbudzając przy tym ogromne pragnienie. Ono natomiast, to reakcja obronna organizmu, który dostrzegając szkodliwy nadmiar soli, chce ją jak najszybciej z organizmu usunąć wypłukując.

W dawnych czasach marynarze zabierali ze sobą na pokłady okrętów tony soli, ogromne ilości mieli ze sobą podróżnicy. Salzburg, jedno z najpiękniejszych miast Austrii, tłumacząc na język polski nazwali byśmy Solnym Zamkiem lub Zamkiem Zbudowanym na Soli. Sól była ogromnym bogactwem. Towarem drogim ze względu na swoje konserwujące i działanie chroniące produkty spożywcze przed zepsuciem. Dzisiaj trudno nam to zrozumieć, kiedy mamy ją na wyciągnięcie naszej dłoni, a nasze produkty spożywcze przechowujemy w lodówkach, zamrażarkach, opakowaniach próżniowych, nie korzystając właściwie z dobrodziejstw tego kryształu. Z całą pewnością jednak kucharki i kucharze, dnia w którym zabrakło soli w kuchni nie zapomną nigdy.

Odnaleźć sól w czasie podróży, mieć ją nieustannie przy sobie, to odkrywać smak wędrowania, smak życia, dojadać się go i się nim cieszyć, także wówczas, gdy gorycz codzienności próbuje go zabić swą odpychającą gorzkością. Oprócz nadawania smaku potrawom, sól chroni nasze wędrowanie przed meandrowaniem niczym rzeka i zepsuciem. Paradoksalnie ochrania nas przed tym, czego pozbawia nas jeden z najbardziej znanych celebrytów ostatniego roku. Pytanie brzmi: czy smak życia straciliśmy przed jego pojawieniem się, czy po? Być może pojawił się, aby nam o nim przypomnieć, wskazać właściwą drogę do Edenu.

Dzisiaj mógłbym ubolewać nad tym, że przesoliłem rosół i zielony krem witamin ugotowany z cebuli, pepperoni, zielonej papryki, brokuła, cebuli, czosnku, lecz dzięki temu przypomniałem sobie, jak ważna jest sól i odnalazłem temat na dobrą wiadomość. Być może podobnie zamiast ubolewać nad tym, że coś dobiega końca, może lepiej wypatrywać, albo przygotowywać się do nowego początku. W końcu bez końca, początku nie będzie, albo początek też nie ma sensu. Zostawiam was z tymi myślami, a na koniec dzielę się jeszcze solą, którą odnalazłem oglądając wspomniany film. Każdy człowiek ma wartość. Każdy jeden czegoś może nas nauczyć. Wszystko zależy od otwartości naszego serca i umysłu – rzekłbym ducha. Marek Piotrowski, którego wspominam, był do dzisiaj, do dnia obejrzenia filmu postacią właściwie nieznaną, a dzisiaj sypnął z rękawa kilkoma kryształami soli. I to nie byle jakimi. Mnie one ujęły.

Módl się tak, jak gdyby wszystko zależało od Boga. Pracuj tak, jak gdyby wszystko zależało od ciebie.

Nigdy się nie poddawaj i nigdy nie rezygnuj wbrew temu, co dzieje się wokół ciebie.
Musisz iść zawsze drogą, którą wybrałeś i zawsze wierzyć, że kiedyś dla ciebie zaświeci Słońce.

Marek Piotrowski.

PS. Ciekawe, co wydarzy się jutro? Gdzie odnajdę sól do kolejnej wiadomości w naszej Podróży do Edenu.


Pokrewne tematy