Maciej Sz.

Podróż do Edenu. Parę okruchów z Edenu.

Obraz Izraelitów wychodzących na pustynię, prowadzonych przez Mojżesza do Ziemi Obiecanej, jest równie niesamowity, co wizja człowieka żyjącego na Marsie. Wyobrażam sobie tych ludzi, którzy pogodzeni ze swoim statusem niewolnika w Egipcie, nieustannie wierni Abrahamowi i Bogu Jahwe, wszystkiemu, co z tej wierności wynikało czekali na swój kawałek ziemi, swojego kraju, swojego miejsca.
Potrafili oni poprzez ciężką, sumienną pracę, zjednać sobie serca swoich panów tak bardzo, że chyba w pewien sposób zapominali o swojej niewoli. Patrząc na współczesnych Żydów widzę ich przywiązanie do pracy i powiększania dóbr materialnych. Nie znają pojęcia koniec, sytość w sensie podejmowania działań ekonomicznych, lecz nieustannie prą do przodu pomnażając swoje majętności. Rzekłbym, że w sensie materialnym są doskonałymi bohaterami przypowieści o talentach. Oni ją rozumieli, czuli, doskonale pojmowali. Postawa człowieka, który zakopuje talent i oddaje swojemu panu bez zysku była i jest im całkowicie obca. Jednak, nie o pieniądze w tej przypowieści chodziło.
Pozostając jeszcze w duchu wspomnianego fragmentu z nauczania Jezusa, widzę ich przedsiębiorczość, pomysłowość. Dzisiaj powiedzielibyśmy innowacyjność, która z pewnością dostrzegali również Egipcjanie. Na pewno rodziła uczucie zazdrości. Im Żydzi stawali się bogatsi, tym bardziej ich uciskano, a im bardziej ich uciskano i prześladowano w Egipcie, tym bardziej się rozrastali i bogacili. Zatem pewnie nadszedł czas, gdy zostali pozostawieni niejako samym sobie. Egipcjanie dostrzegając wszystkie podejmowane działania zwyczajnie się poddali biegowi zdarzeń. W tym kontekście wyjście z Niewoli w Egipcie nie dla wszystkich było oczywiste i nie wszyscy postrzegali je, jako dobre.
Na kanwie tego, trochę przekornie i trochę sytuacyjnie, rodzi się w mojej głowie obraz mnie samego. Człowieka, który mieszka w Austrii, daleko od Polski, swojego ojczystego kraju, od swojej rodziny, bliskich, przyjaciół, znajomych. Austria pachnie w tej wizji Egiptem, zdobywaną górą złota. Oczywiście różnica jest kolosalna. Dotyczy wyborów. Ja podjąłem wybór dobrowolnie i świadomie, gdy tymczasem Izraelici zostali pojmani.
Moim Egiptem jest również zakupoholizm. Lubię wydawać pieniądze i nie zawsze robię to w sposób przemyślany i dobry. Moim Egiptem jest budowanie swojej wartości poprzez pisanie kolejnych artykułów, gdy tymczasem wolność skrywa się w Piśmie Świętym, którego historia działa się, dzieje się i będzie się działa, aż do ostatecznego spełnienia nieustannie. Nie chodzi o ekshibicjonizm z mojej strony, bo i on może mieć znamiona Egiptu, a właściwie Egipskiej Niewoli.

Pisząc o trybach Egiptu miałem na myśli właśnie te wszystkie działania i decyzje, które nas poniekąd zniewalają i w ów stan niewoli wtłaczają. Zaciągnięte kredyty, spłacane zobowiązania finansowe związane z naszym statusem materialnym, korzystaniem z wielu udogodnień i komfortu życia. Przychodzi mi na myśl ojciec, który chcąc sprawić dziecku przyjemność, kupuje mu najdroższy telefon na kredyt, a później zamiast z dzieckiem spędzać czas, spędza czas w pracy, aby ów telefon spłacić. Oczywiście jest to tylko przykład. W życiu, nigdy się tak nie dzieje, bo zawsze kierujemy się rozsądkiem i ekonomią naszego rodzinnego życia. Tymczasem ojciec w dobrej wierze z jednej strony daje dziecku wspaniały prezent, a zarazem sam je krzywdzi. Dziecko potrzebuje telefonu, ale czy najdroższego? Dziecko nade wszystko potrzebuje ojca. Wspólnych głupot, spacerów, niekiedy twardych uwag prostujących kręgosłup dorastającej latorośli.
W tym kontekście łatwiej jest nam zrozumieć szemrania i niezadowolenie samych Izraelitów w czasie samej wędrówki po pustyni, jak również logikę Bożego działania. Bóg chce człowieka przywrócić samemu człowiekowi oddając mu jego samego, w jego ręce. Ojciec nie chce obdarowywać dziecka prezentami. Ojciec chce, aby dziecko żyło pełnią i było szczęśliwe. Dziecko dojrzewa w tym uczuciu i tej pewności, kiedy doświadcza troskliwej ręki swego Ojca. Tego doświadczali Izraelici w czasie swojej wędrówki i nomen omen jest to swego rodzaju złośliwość historii, że ciągle po tylu latach wędrówek, bycia w drodze, nie mogą znaleźć się w pełni spokojnym, swoim kraju. Swojej Ziemi Obiecanej.
Z działaniami Egipcjan, którzy chcieli wpłynąć na nieustanny wzrost gospodarczy i demograficzny swoich niewolników, a które ostatecznie były nieporadne, kojarzy mi się jeszcze cały blok podejmowanych dzisiaj działań chroniących życie i zdrowie obywateli. Dostrzegam w nim dwa elementy. Po pierwsze z publikowanych analiz i wiadomości, o ile są prawdziwe, to ciągle próbujemy zatrzymać coś, co i tak żyje swoim życiem. Po drugie korona stała się Egiptem, a my wszyscy jej zakładnikami lub też staliśmy się zakładnikami swoje bezradności i nieporadności oraz dokonanych politycznych wyborów?
Egipt się nam rozrósł. Stał się wygodnym miejscem do życia. Im dłużej w nim pozostaję ja sam, tym trudniej wyjść na pustynię. Przeradzam się w wolnego niewolnika. Przyznacie chyba jednak sami, że te dwa słowa: wolność i niewolnik kłócą się same w sobie. Coś w tym zestawieniu nie gra. Tylko co?

Ps. Chaos, który czasami się wkrada w te teksty związany jest z tym, że szybciej myślę, aniżeli piszę. Konsekwencją są niedopowiedzenia i otwarte wątki, które czasami mogą was wybijać z rytmu. Dzisiaj jednak chcę na to spojrzeć przez inną lornetkę. Być może jest to bogactwo tych tekstów i mojej osoby. Może lepiej skłaniać do gotowania myśli, zamiast podawać gotowe potrawy? Pozdrawiam was i zapraszam ponownie, chyba jutro. Zobaczymy. Dobrej nocy lub dobrego dnia.


Pokrewne tematy