Maciej Sz.

Podróż do Edenu. Performance.

Natura podróżnika jest naturalna, jakkolwiek to brzmi. Kryje się w niej pragnienie oddania się dłoniom Słońca i pocałunkom wiatru. Pozwala ona otworzyć uszy wobec największej Orkiestry Symfonicznej Świata, którą odkrywamy opuszczając legowiska naszych przytulonych domostw. Oczy skierowane na największą galerię stworzoną przez świat naturalny, pełną cudownych obrazów gór i dolin, płaskowyżów, lasów, jezior, pustyni, bezkresnych oceanów i wielu innych krajobrazów unieruchamiają całe ciało i chcą chłonąć, podziwiać, tańczyć walca w rytmie zachwytu i głębokiego poruszenia. Życie podróżnika jest zbyt krótkie, aby mógł to wszystko objąć czasem swojej podróży, choć kto wie? Natura wobec ludzi jest tyleż samo bezbronna, co i wielka. Wielka, bo człowiek jej nie projektował. Bezbronna, bo potrafi ją niszczyć, czego nie trzeba udowadniać będąc ekologiem.

Dzisiaj uderzyły mnie dwie rzeczy. Pierwsza rzecz to kultura Majów, z którą chyba tak namacalnie zetknąłem się po raz pierwszy w swoim życiu. Jej rozmach, wielkość i cywilizacyjne pożądanie bycia wielką ukazały mi myśl związaną z ludzkim podróżowaniem. Otóż być może jest tak, że nie potrafimy się zatrzymać w swoim pędzie, doskonaleniu i pożądaniu bycia ponad. Gdzieś przekraczamy granicę cywilizacyjnego rozwoju na tyle daleko, że zwyczajnie nie można już cofnąć konsekwencji, które ten rozwój pociągnie za sobą. Wielu badaczy, historyków, etnologów i naukowców innych nurtów próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego niemalże z dnia na dzień Majowie przestali istnieć w takim cywilizacyjnym wymiarze? To pytanie pozostaje nierozwiązane do dzisiaj, a hipotez jest niemalże tyle, ilu naukowców się tym pytaniem zajmuje. Dopóki istnieje harmonia, dźwięki koncertu współtworzonego z naturą płyną i cieszą, pozwalają grać koncert istnienia zgodny z zapisem nutowym na pięciolinii Ziemi, gdzie każda nuta ma swoje brzmienie, a każdy fałsz swoje konsekwencje.

Druga rzecz, to muzeum poświęcone teatrowi performance. Nigdy dotąd nie widziałem bardziej brutalnej i dosadnej sztuki, której do tej pory nie potrafię zrozumieć. Dziwię się sam sobie. Po co ja tam wlazłem? A kiedy wlazłem zacząłem patrzyć i równocześnie próbować cokolwiek zrozumieć. Czemu to służy? Do czego prowadzi? Co jest w tym pięknego? Nie dostrzegłem nic poza jednym. Chyba zrozumiałem znaczenie słowa performance. Nie chodzi w nim o piękno, zachwyt, harmonię. Chodzi o szok! Ona ma szokować! Być może to nawet swego rodzaju uproszczenie z mojej strony i mój umysłowy niedorozwój, jednak czy sztuka zaopatrzona napisem, wstęp poniżej 16 roku życia zabroniony, może być nazwana sztuką? Dlatego, że ma swoich zwolenników? Nie wiem! Ja tego nie czuję, nie rozumiem i jestem zły na samego siebie, że tam wszedłem.Idąc dalej jako rodzic pragnę swoje dzieci obdarować najlepszym, co posiadam, co odkryłem, co mam i nie mówię: tu nie wchodź! Jeszcze nie czas.
Pierwsza sala muzealna jest ozdobiona obrazami właściwie namalowanymi w jednym duchu. Choć są kolorowe i przypominają wszystkie barwy tęczy w ich różnorodnych odmianach, nie czułem tam radości, ani pokoju. Czułem się raczej przytłoczony. Widać nie rozumiem współczesnej sztuki. W tym względzie jako podróżnika czeka mnie jeszcze wiele do zrobienia.

Te dwa obrazy długo pozostaną w mojej pamięci. Uczą mnie pokory wobec życia i każdego człowieka. Wobec życia dlatego, że możecie się z tym zgadzać lub nie, ale jest ono darem. Tak!!!!! Jesteśmy obdarowani życiem. Obdarowani czasem. Obdarowani sobą. Jeśli to nie jest dobra wiadomość, to nie ma sensu właściwie nic. Obdarowani człowiekiem, wszak on pokazuje każdemu podróżnikowi cel. Kocham swoją żonę, swoje dzieci, swoją rodzinę. Są momenty i chwile, kiedy mam ich zwyczajnie dosyć, bo czuję się uciemiężony, wstrząśnięty i nie zmieszany niczym martini Jams’a Bonda? To momenty, kiedy oni ukazują mi prawdę o mnie samym. Pokazują, jak wiele przede mną. Jaka daleka mnie droga czeka, aby zrozumieć najważniejszą rzecz i wartość ze wszystkich. Tą jest poczucie obdarowania. Nie ja jestem obdarowującym. Owszem! Trochę też! Ale jestem przede wszystkim obdarowany ich życiem, spojrzeniem, oddechem, pięknem. W tym względzie jestem zwycięzcą.

Ps. Miałem napisać jeszcze o słowie. Może jutro. Tymczasem życzę wam dobrego dnia lub dobrej nocy. Każdy jest ważny i wyjątkowy! Nie ma, nie było, nie będzie ludzi bezwartościowych. Każdy jest wyjątkowy!!!! Chwila, w której o tym zapomnimy zgubi nas wszystkich tak, jak zgubiła Majów. Na nic się zda performance, jeśli słowa stracą swoje brzmienie i swoje znaczenie. Ciekawe, czy gdybym wziął ze sobą dwóch kolegów do metra, aby mnie filmowali, wystawił gołe dupsko w metrze i nasrał do kapelusza mówiąc, że to jest performance, ludzie byliby w szoku? A ja zostałbym skazany za? Do jutra. Pozdrawiam każdą i każdego z was.


Pokrewne tematy