Maciej Sz.

Podróż do Edenu. To nie ta bajka.

Podróżnik wędrując szeroko otwartymi oczyma próbuje sfotografować otaczające go krajobrazy i miejsca. Zapisać na pięciolinii uszu towarzyszące im dźwięki tworząc odpowiedni nastrój do kolejnego albumu. Dodać trochę przyprawy w postaci unoszących się dookoła niego zapachów polnych kwiatów, mgły, rosy, skoszonej trawy, kwitnących roślin i całego bogactwa stworzonego świata, aby opowieść stała się jeszcze bardziej wyrazista i smaczna. Zazwyczaj jest samodzielny i samowystarczalny, lubi liczyć najbardziej na siebie samego, a później opowiadać o swoich doznaniach, przygodach wielkich i małych. Wypowiadanymi słowami rodzić ciekawość w sercach słuchaczy, dowartościowywać siebie samego i nadawać sens swojemu wędrowaniu. Taka jest nasza natura. Tacy jesteśmy. Ciekawi świata i spragnieni więzi. Z jednej strony chcemy być prowadzeni za rękę, a z drugiej całkowicie samodzielni.

Niemal każdy z nas chce ukazać swą wyjątkowość i niepowtarzalność. Być docenianym, poważanym. Niekiedy brakuje nam odwagi, innym razem pewności. Przychodzą momenty, kiedy targa nami zazdrość i żądza. Po polikach spływają łzy prosto z Morza Martwego, a serce rozdziera się jak zasłona Świątyni w Jerozolimie. Tacy jesteśmy, ciekawi świata, spragnieni więzi. Pełni skrajnych emocji. Kroczący drogą do Edenu. Raz wyprostowani, raz przygnieceni. Chwilami zaradni i zdecydowani, a chwilami bezbronni i zagubieni, jak porzucone dzieci. Niekiedy dzieci bardzo przekorne. Zranione lub dotknięte. Rozpamiętujące swój ból. Rozweselane smucą się dalej. Słysząc muzyk swoje niezadowolenie kierują w stronę innych ukazując jego bezmiar. Bólu nie chcą zapomnieć, lecz rozpamiętywać, a gdy pojawia się smutek wśród innych wówczas chcą się bawić, weselić i śmiać. Teraz. Nie martw się krzyczą to nieważne. Twój ból nieważny, mój ból był wielki, Dzieci. Tacy jesteśmy, ciekawi świata, spragnieni więzi. Do siebie często niepodobni.

Dzieci w przeciwieństwie do podróżnika często podają swą rękę mamie, ojcu, aby były przez nich prowadzone, chronione. Ufają, aby poznawać i smakować potraw, które przygotowuje im życie, aby kiedyś same mogły poprowadzić innych. Owa granica między podróżnikiem, a dzieckiem jest bardzo cienka. Nigdy nie wiadomo, kiedy naszym zdaniem jeszcze mały człowiek, przestaje być małym człowiekiem, a staje się dojrzewającym lub dojrzałym podróżnikiem dokonującym samodzielnych wyborów.

Właściwie patrząc w świetle wiary na Boga, jako Ojca, dostrzegam, że Jego cierpliwość i ojcowskie Serce pełne wyrozumiałej miłości wobec swoich dzieci jest zupełnie inne, aniżeli moje serce ojcowskie wobec moich dzieci. Nie rób. Nie tykaj. Zostaw. Przynieś. Wynieś. Pozamiataj. On, zwyczajnie kocha i czeka, aż Jego Miłość zapłonie niczym pochodnia w gąszczu codziennych labiryntów zaplatanych naszymi problemami, myślami, życiem. Podróżując do Edenu, niekiedy dostrzegam, jak wiele naleciałości minionych wieków i moich decyzji wykrzywia prostą drogę miłości do granic absurdu. Przecież Eden nie jest z Tego świata? Był moment, kiedy drzwi prowadzące do niego zamknęły się, aby po wiekach oczekiwań otworzyć na nowo. Jednak pomimo wszystko pozostaje ciągle Ogrodem, który nie przynależy do tego świata.

Dopiero dzisiaj, pisząc kolejną wiadomość dociera do mnie, że jako ojciec czasami na siłę próbuję dać szczęście, skłonić do działania dzieci, a ON jest, po prostu jest i to dziecku wystarcza. Wspominam te wszystkie chwile, kiedy były jeszcze takie może nie tycie, tycie maluśkie ale małe. Kiedy wypełnieniem ich szczęścia było, to, że siedziałem obok nich, a one mogły malować, budować z klocków, próbować czytać, robić cokolwiek czując się bezpiecznie. Potem siadały w naszej jadalni, tam, gdzie toczy się życie, a my je wysyłaliśmy do swoich pokojów, bo chcieliśmy mieć porządek. A potem? A potem nagle zaczęły dorastać, dorosły i wysłane w tych pokojach się schowały. Owa granica jest cienka, gdy mały człowiek zaczyna być podróżnikiem, albo wydaje mu się, że nim jest.
Kiedy jednak zaczyna nim być i samodzielnie fruwać po mapach swoich marzeń, pragnień, wizji życia, nagle do niego dociera myśl, że gdzieś, coś, co powiedzieli dziadkowie, dorośli, rodzice, to miało sens, ale jest zbyt późno, by wracać. Jeśli pozwala sobie na refleksję w stylu retro, uśmiech przebaczenia w ramionach miłosiernej miłości, wówczas powoli staje się prawdziwym podróżnikiem.
Czy ja nim jestem? Dobre pytanie. Szczerze: nie! Jeszce nie. Raczej próbuje nim się stawać lub chwilami bywam. Dojrzeję do tego miana, kiedy odkryję Eden –
Ogród nie z tego świata.

Najpierw stać się dzieckiem. Podać rękę, aby On mógł mnie poprowadzić i pozwolić się prowadzić. Trudne zadanie dla dorosłego faceta.

Przypominam sobie wszystkie bajki, w których dzieci widziały więcej niż dorośli, albo odkrywały drogi, których dorośli nie widzieli. To brzmi, niczym zaproszenie do wejścia na drogę, której nie widać.Jak ją zatem znaleźć?

Ps. Jako dziecko uwielbiałem chwile, kiedy mój tato opowiadał nam bajki na dobranoc. Przenosił nas do cudownych krain marzeń, świata wyobraźni. Myślę, że czasami chcemy tak wiele, że owo chcenie staje się chciejstwem przysłaniającym bogactwo, które już mamy. Do jutra, mam nadzieję, że jutro też coś napiszę. To już nie jest pewność.


Pokrewne tematy