Maciej Sz.

Podróż do Edenu. Troska.

Kiedy dzisiaj wyszedłem z pracy i przechodziłem na drugą stronę ulicy, przejeżdżał obok mnie rowerzysta. Charakterystyczny ubiór, uczesanie, pejsy zdradzały żydowskie korzenie tej osoby. Odruchowo spojrzałem w jego stronę, a on mnie i nagle wystrzelił: Shalom, podnosząc prawą dłoń. Zrobił to w taki sposób, jak gdyby mnie znał. Zaskoczony odpinając rower, spojrzałem w szybę zaparkowanego obok samochodu. Czyżbym wyglądał jak Żyd? Wpatrując się w swą facjatę próbowałem odpowiedzieć na to pytanie.

Droga powrotna minęła na rozmyślaniu, o tym skądinąd całkiem zwyczajnym wydarzeniu. W końcu pomyłki się zdarzają. Ja sam sugerując się kurtką, pomyliłem przypadkową kobietę ze swoją żoną. Dobrze, że ją tylko lekko wystraszyłem, a nie objąłem i nie pocałowałem z zaskoczenia. W przeciwnym wypadku zwykła pomyłka, mogłaby zostać odczytana jako napaść.
Kontynuując powrót do domu w pewnym momencie spotkałem pozytywną myśl w pajęczynie mózgowych połączeń. Była lekko zwariowana w swojej konstrukcji. Może to był Abraham, a może Mojżesz? Mógł ów człowiek przecież nosić takie imię, a może Anioł? Śmiałem się sam do siebie. W końcu pomyślałem: nie, to sam Bóg Cię pozdrowił i w tym krótkim wydarzeniu powiedział: pamiętaj Maciej jesteś dla mnie ważny, a to przejaw mej troski wobec Ciebie. Biorąc pod uwagę, że aktualnie znajdujemy się w mieście potrzeb chlebowych, w którym jedna z dzielnic nosi nazwę Troski, to dobry znak, aby dzisiejszą dobrą wiadomość poświęcić właśnie jej.

Bycie zatroskanym niesie w sobie wartość, która często odczytywana jest jednowymiarowo. To znaczy my troszczymy się niemalże o wszystko i o wszystkich, a o nas nie troszczy się nikt. Z tego sposobu patrzenia często rodzą się nieporozumienia, które pozbawiają nas radości życia i czynią z troski ciężar, z którym trudno podróżować. Zamazują jego pozytywny i służebny charakter. Być może niekiedy brakuje odwagi i umiejętności wypowiedzenia tej troski? Pozostajemy zabetonowani w pytaniu zamkniętym, skierowanym do swojego wnętrza: kto o mnie się zatroszczy? Troska sprzyja budowaniu i odkrywaniu wartości swojej i drugiego człowieka. Matka troszczy się o dzieci, żona o męża, podobnie mąż, przyjaciel, ostatecznie człowiek. Nie wiem, ale być może jest to swego rodzaju znak czasu, że ta potrzeba chlebowa troski, ukazywana właśnie w jej negatywnym świetle, jako ciężar niemożliwy do uniesienia sprawia, że podróżując środkami transportu publicznego, przemierzając ulice naszych miast mijamy setki ludzi, którzy topią swoje troski w elektronicznym świecie mobilnej telekomunikacji. Oczywiście uproszczenia zazwyczaj są krzywdzące, jednak świat, którego dotykamy i to w dosłownym znaczeniu (dotykowe wyświetlacze) sprawia, że czujemy się lżejsi i wolniejsi, przynajmniej przez chwilę w odniesieniu do naszych trosk. Niczym w piosence, mam ochotę na chwileczkę zapomnienia.

Troska, choć składa się z zaledwie sześciu głosek, spośród których dwie stanowią samogłoski potrafi być ogromną siłą budującą uśmiech na naszej twarzy i twarzy drugiego człowieka. Jest jakby zdjęciem Edenu, a może nawet Ogrodem Edenu do którego prowadzimy innych i z którymi tam czujemy się spełnieni.
Niestety kiedy nasze ogrody pozbawiamy życia, albo sprowadzamy je do mikroskopijnych rozmiarów, zapominając, że to nie tylko dobrze urządzone mieszkanie, bezpieczny samochód, czy telefon spełniający oczekiwania, dobry samochód i dobre pieniądze, zagłuszamy jej brzmienie, wykrzywiamy dźwięk, nadajemy zafałszowany lub powierzchowny wymiar. Troska wędruje dużo dalej. W swym trekingu przekracza materialne granice nadając im wymiar duchowy, wymiar życia. Jest tak bogatym brzmieniem i tak bardzo wymownym działaniem, że można byłoby o niej napisać nie jedną dobrą wiadomoś, lecz dziesiątki. Troska o czystość domu, porządek serca, o komunikację, rozwój, dobre imię, zrozumienie i wszystko to, czego my sami pragniemy. Jej ramiona obejmują wiele potrzeb, pragnień, próśb, które niewypowiedziane, nigdy być może nie zostaną spełnione.

Z rozmysłem w naszej podróży użyłem w ostatnim zdaniu słowa: niewypowiedziane. Nie liczmy na czarodziejskie umiejętności napotykanych w drodze wędrowców. Niekomunikowane potrzeby, niewypowiedziane oczekiwania z naszej strony wobec innych, albo oczekiwania ponad miarę, nie wróżą dobrze i nie są rozwiązaniami godnymi podróżnika.
Jesteśmy w drodze. Zdecydowaliśmy się nią podążać. Miejmy odwagę troszczyć się zarówno o innych, jak również o siebie zachowując cierpliwość. Miejmy odwagę mówić swoim dzieciom, swoim bliskim, swoim przyjaciołom, o naszych oczekiwania, ale nie w sposób budzący poczucie winy i pozostawiający smród pogorzeliska, spalonego przez nieopanowane, nagromadzone emocje. Raczej komunikujmy się w sposób zachęcający do wspólnego podróżowania. Zróbmy dobrą reklamę. Wciągnijmy w nasz świat i pozwólmy się wciągnąć, ale świat żywy, świat ludzi. Wiem o czym piszę. Sam tej sztuki się uczę nieustannie i nieustannie próbuję rozwijać.

Ps. Miasto Potrzeb Chlebowych jest niezwykle rozległe. Dzielnica Troski niewiarygodnie przerasta przewodniki i plany, które wskażą nam gotowe rozwiązania. Tam trzeba wejść, byc może nawet zabłądzić i pozwolić się zgubić.Do jutra.


Pokrewne tematy