Zuzanna Bryniarska

Wywiad z Raportażystą

„Połączyłem swój dryg do internetowego humoru z pasją do rapu”

Czym jest rap? Skąd się wziął i dlaczego opanował playlisty Polaków? Co wspólnego z rapem mają coraz popularniejsze memy? O tym wszystkim rozmawiałam z Raportażystą – założycielem strony na facebooku „Raportażysta”, początkującym dziennikarzem i pasjonatem rapu.

  1. Czy mógłbyś pokrótce scharakteryzować rap/hip-hop? Jakie są jego cechy charakterystyczne i co wyróżnia go spośród innych gatunków muzycznych?

Może zacznijmy od sprecyzowania pojęć rap i hip-hop. Chyba najlepiej będzie ruszyć od ogółu do szczegółu. Hip-hop to nie jest gatunek muzyczny, a rodzaj subkultury miejskiej, która swoje korzenie ma na Jamajce lat 40’, a swoje pierwszą konkretną formę przyjęła w latach 70’ w Nowym Yorku. Nie będę tutaj przytaczał historii, bo napisano o niej już wszystko w ogromie miejsc, polecam się zagłębić, bo jest tego trochę.

W skrócie hip-hop jako kultura składa się z czterech elementów: graffiti, break-dance’u, DJ-ingu i właśnie rapu. Te cztery przecinające się w nieskończenie wielu miejscach pasje tworzą rdzeń, wokół którego zbudowała się (celowo używam sformułowania “zbudowała się”, a nie “zbudowano”, ponieważ był to bardzo naturalny, spontaniczny i samoistny proces) ogromna subkultura, która dzisiaj ma realny wpływ na każdy gatunek i odłam sztuki, kultury, nastroje społeczne lub mówiąc wprost, całą ludzkość.

Sam rap z kolei, według definicji z wikipedii, to “rodzaj szybkiej, silnie zrytmizowanej, agresywnej w wyrazie i zazwyczaj rymowanej melorecytacji, wykonywanej na tle odpowiednio dobranej, rytmicznej muzyki. Element kultury hip-hopowej.” Jest to na tyle zwięzły, konkretny i trafny opis, że nie ma nic złego w posiłkowaniu się wikipedią w tej materii. Może jedynie wzmianka o „agresywnej” melorecytacji nie jest w pełni pasująca. Może ona przybierać przeróżne formy, niekoniecznie agresywne.

Warto też nadmienić, że sam rap nie wywodzi się, jak wiele osób niezaznajomionych z tematem może sądzić, z Nowego Yorku, a dokładniej z Bronxu. Historia rapowania, a więc rytmicznego rymowania słów, często improwizowanych, mających na celu opowiedzieć historię lub obrazić kogoś, zaczyna się tysiące lat wcześniej w Afryce, gdzie ówczesne plemiona w ten sposób przekazywały rozmaite legendy i opowieści.

Swój niemały wkład w tej sztuce mają również wikingowie, w kulturze których zakorzeniony był precedens zwany „Flytingiem”. Polegał on na organizowaniu lirycznych starć, w których dwóch oponentów stało naprzeciw siebie i starało się sobie jak najmocniej nawrzucać słownie.

Rap, który rzeczywiście przebił się do popkultury i globalnej świadomości jako jeden z czterech elementów Hip-hopu, zrodził się jednak właśnie na nowojorskim Bronxie i tam rozkwitł. Od początku jawił się jako muzyka buntu, muzyka dla słabszych, uciemiężonych, prześladowanych i niepasujących do norm społecznych. Od samych rdzennych początków był jednak również muzyką imprezową, mającą na celu pozwolić odciąć się od problemów.

Co do wyjątkowości rapu, rozmawiałem o tym ostatnio z CEO radia newonce, które jest największą stacją nadającą przede wszystkim rap w Polsce. Jak sam stwierdził, a ja się pod tym podpisuję, rap ma to do siebie, że jest najbardziej podatnym gatunkiem na stylizację. Można robić rap stylizowany na rock, metal, jazz, pop, blues, elektronikę, zsamplować odgłosy natury, zwierząt, kosiarki, mycia zębów, zawrzeć muzykę filmową, kościelną, klimaty plemienne etc. Nie ma ograniczeń, jeżeli w Polsce za rok najmodniejszy okaże się jakiś odłam funku z domieszką techno, natychmiast powstaną rapy techno-funkowe. To siła i przewaga rapu nad innymi gatunkami, jest uniwersalnym medium, które przyjmie wszystko, zarówno muzycznie jak i treściowo.

  1. Na swojej stronie Raportażysta na facebooku masz już ponad 11,5 tysiąca obserwatorów. Skąd pomysł na stworzenie takiego fanpage’a, który zbiera wielu fanów rapu i skłania do głębszych dyskusji dotyczących tekstów, muzyki oraz wykonawców?

O dziwo, przez lata nie zdobyłem jakiegoś ogromu znajomych, którzy interesują się rapem tak jak ja. Mam kilku oddanych tej zajawce kumpli, pare koleżanek i tyle. Nigdy nie próbowałem szukać przyjaciół patrząc pod takim kątem, dlatego większość mojego otoczenia nawet wcale rapu nie słucha, lub słucha pobieżnie. Brakowało mi od zawsze osób do dyskusji o tym i dzielenia się swoimi przemyśleniami.

Za samym założeniem strony nie ma żadnej specjalnej historii. Założyłem ten fanpejdż widząc, jak nieudolna jest większość tego typu miejsc w polskim Internecie i jak ciekawy fenomen stanowi te kilka wartościowych fanpejdży. Założyłem sobie prosty cel: Zdobycie 200 śledzących mnie osób w 2 tygodnie bez mówienia jakiemukolwiek znajomemu o tym pomyśle. Gdyby nie udało mi się zebrać wtedy tej liczby, po 2 tygodniach usunąłbym fanpejdż i zajął się czymś innym. Tak się złożyło, że 200 osób udało się zdobyć w 2 godziny, i tak się zaczęło.

  1. Twoja strona słynie głównie z memów opartych na rapie. Dlaczego własnie taki wybór sposobu przekazu informacji na Twojej stronie?

Od dziecka sporo czasu spędzałem w Internecie, naturalnie więc szybko polubiłem ten specyficzny humor stworzony przez nasze, oswojone z siecią pokolenie. Pierwsze memy i tym podobne przeróbki w tej estetyce zacząłem robić w liceum. Zawsze spotykały się ze sporą aprobatą. Pamiętam, że dobry rok przez założeniem strony zdarzało mi się robić memy komentujące aktualne wydarzenia w rapie dla np. dwóch znajomych. Nie miałem nikogo więcej do pokazania swoich prac, a i tak starzało mi to frajdę. Rap, a przynajmniej jego spora część, nigdy nie był gatunkiem jakoś śmiertelnie poważnym i ma w sobie mnóstwo miejsca na humor. Naturalnie więc połączyłem swój dryg do internetowego humoru z pasją do rapu.

copyright Raportażysta

  1. Skąd u ciebie fascynacja i chęć zgłębiania właśnie tego gatunku muzycznego?

Historia jest prosta i losowa. W wieku 8 lat, a więc okresie komunijnym, masa moich znajomych z klasy i osiedla dostała odtwarzacze mp3. Te stare, biedne, podłóżne małe urządzonka do słuchania muzyki, które już po 3 czy 4 latach od wtedy wyglądały jak relikty poprzedniej ery technologicznej. Ja swojego nie dostałem, bo nawet nie wiedziałem, że go potrzebuję. Widząc słuchających muzyki dzieciaków wokół oczywiście zapragnąłem też mieć swój egzemplarz.

Wtedy wkroczyła do gry moja babcia, która ogarnęła mi stary odtwarzacz mp3 po moim wujku (który jak na wujka był niewiele starszy ode mnie, dzieli nas około dekada). Tak oto w moje posiadanie wpadło bardzo dziwne, okrągłe urządzenie od sony, które już wtedy wyglądało jak znalezisko archeologiczne. Tak czy inaczej, działało i miało nawet zapisane jakieś trzy foldery z muzyką. Ośmioletni ja więc w euforii podłączył równie stare słuchawki i puścił swoją pierwszą mp3.

Pierwszy folder miał tajemniczy tytuł “Par Excellence”. Odpaliłem go, i przez tamten moment, efektem motyla, jestem dzisiaj tutaj, gdzie jestem. Ten folder to była nazwa grupy hip-hopowej z mojego malutkiego, rodzinnego miasta. Byli kumplami mojego wujka, dla mnie natomiast z automatu zostali ojcami mojej pasji do tego gatunku. O dziwo po latach mogę przyznać (starając się odrzucić sentymenty), że płyta, którą wtedy nagrali naprawdę trzymała poziom jak na tamte czasy. Nie była oczywiście żadnym przełomem jak na 2006 rok i nie miała żadnej siły przebicia z tak małej miejscowości, ale jest zaskakująco w porządku biorąc pod uwagę ramy czasowe. Kompletnie losowo, ale trafiłem na stosunkowo udany rap z przekazem, przez który od razu zapragnąłem zgłębić więcej tego gatunku.

W rapie od początku podobała mi się obrazowość i klarowność przekazu. Ta melodeklamująca forma jest wręcz stworzona do opowiadania historii, często zawiłych i szczegółowych. Działało to na wyobraźnię bardziej niż jakikolwiek inny gatunek muzyczny w dzieciństwie. Do tego nie jestem zwolennikiem wolnych, spokojnych brzmień. Rap przeważnie charakteryzuje się wysokim BPM-em, co było kolejnym czynnikiem, przez który ruszyłem w ten nurt. Oczywiście zdarza mi się także słuchać spokojniejszych, wyciszających piosenek, ale nawet wtedy najczęściej sięgam po utwory rapowe w tym klimacie.

  1. Kto z artystów z tego gatunku wzbudza w Tobie największą nostalgię?

Tak jak wspomniałem, pierwsza była lokalna grupa rapowa z mojego miasta o nazwie Par Excellence. Zaraziłem nią wszystkich moich kolegów i przez pierwsze lata podstawówki katowaliśmy tę jedną płytę zatytułowaną ‘Dokładnie tak’. Natomiast pierwszym bardziej znanym w Polsce raperem, którego poznałem i który odcisnął na mnie ogromne piętno był GrubSon.

Poznałem go totalnie przypadkiem, gdy jeden z moich kolegów puścił mi jego numer, jeden z gorszych i mniej górnolotnych zresztą. Tak czy inaczej bardzo zajawiłem się jego wokalem i sposobem rapowania (tak zwanym ‘flow’). Pamiętam, że szybko pobrałem z Internetu na telefon kilka jego numerów i zafascynowałem się jego twórczością. Mój kolega z klasy, widząc moją zajawę na tego rapera, przyniósł mi nawet składankę z wieloma utworami GrubSona wypaloną na CD. To były te magiczne czasy, krótki moment, kiedy całkiem nieźle prosperował już Internet, ale fizyczne nośniki wciąż spełniały swoje funkcje.

Do dzisiaj uznaję GrubSona za bardzo dobrą postać do dorastania i wychowywania się z jej muzyką. Jego płyty były bardzo eklektyczne, czerpał on masowo z przeróżnych nurtów, korzeni tej muzyki i oldschoolowych brzmień, nie tylko hip-hopowych. Oczywiście doceniłem to dopiero po czasie, gdy nabrałem większej świadomości muzycznej. GrubSon pakował masę treści do swoich utworów, zaskakiwał techniką i klimatem, bardzo wiele swoich podkładów muzycznych produkował sam w bardzo młodym wieku. Jest człowiekiem totalnie oddanym swojej pasji i zostawia na swoich płytach ogrom pracy i serca.

Ostatecznie wyrosłem ze słuchania go, jak większość mojego pokolenia, ale w życiu nie wstydziłbym się czy spoglądał z zażenowaniem na fakt, że go słuchałem (odmiennie do niektórych wykonawców np. polskiego reggae, których zdarzało mi się również słuchać w młodym wieku, a dzisiaj patrzę na to z ciarami żenady i nigdy bym co najmniej paru polskich wykonawców tej muzyki nikomu nie polecił).

GrubSon też, jako zasłużona legenda polskiego rapu, reggae i dancehallu, wchodził w kolaborację z masą innych ówczesnych twórców, przez co mogłem bardzo szybko i sprawnie poznać ogrom polskiej sceny, zaczynając od tylko jednego twórcy. GrubSon jest ewidentnie tym zapalnikiem, przez który jeszcze bardziej chciałem eksplorować i poznawać kolejnych twórców.

Nostalgii mam do niego co nie miara, często zdarza mi się wracać do jego pierwszych utworów, gdy spotykam się z bardzo starymi znajomymi z okresu podstawówki i początków gimnazjum. Istny wehikuł czasu, chyba każdy taki ma, ja mam to szczęście, że rzeczywiście na mój autorytet z podstawówki spoglądam z dumą, a nie ze wstydem.

Oczywiście kolejne ‘fazy’ na wielu raperów mógłbym wymieniać przez wiele stron A4 i każdą okraszać podobną historią. Mogę jeszcze szybko wymienić po przecinku, że ogromne piętno w młodym wieku wywarli na mnie tacy raperzy jak: Abradab, Fokus, Skorup, Trzeci Wymiar, DonGURALesko, Małpa, O.S.T.R, Łona, Miuosh, a ogromną więź emocjonalną i sentymentalną mam z raperem o pseudonimie Huczuhucz, o którym dziś praktycznie nikt już nie pamięta, a dla mnie będzie już na zawsze osobistym, prywatnym klasykiem i postacią, którą bardzo sobie cenię.

  1. Czy zgodzisz się ze stwierdzeniem, że ten gatunek muzyczny jest popularniejszy wśród młodych ludzi? Dlaczego?

Zależy jak sprecyzujemy ‘gatunek’ i jak sprecyzujemy ‘młodych ludzi’. Wydaje mi się, że najpopularniejszą polską muzyką wśród młodych ludzi w Polsce aktualnie są piosenki, które produkują najpopularniejsi youtuberzy. Nie mają oni nic wspólnego z gatunkiem jaki jest rap, chociaż oczywiście nie można odmówić im, że rapują.

Polski rap jest najpopularniejszą muzyką w naszym kraju od 2016 roku. Czy w takim razie większość słuchaczy w Polsce to ludzie młodzi? Ciężko wysnuć taką statystykę. Najstarsze pokolenie raperów w tym momencie przekracza czterdziestkę. Ludzie, którzy są ich słuchaczami od dobrych dwóch dekad, są niewiele młodsi, coś pomiędzy 35 a 40 rokiem życia. Oczywiście z każdym pokoleniem w dół odsetek ludzi zainteresowanych rapem wzrasta, ale jest to raczej spowodowane realnym wzrostem zainteresowania tą muzyką w ogóle, niekoniecznie tylko wśród młodych ludzi. Jeżeli za “młodych ludzi” uznamy więc osoby w zakresie wieku 10-35, to tak, z pewnością jest to muzyka popularniejsza wśród młodych ludzi. Jeżeli mamy na myśli nastolatków lub wiek jeszcze niższy – szczerze, nie wydaje mi się.

Polski rap ma po prostu swoich słuchaczy od momentu, gdy zaczął istnieć. Niewiele starszych osób przekonało się do niego i raczej nie ma w tym nic dziwnego. Bardzo rzadko nowy gatunek muzyczny porywa ludzi wieku starszym niż 30 rok życia. To naturalne zjawisko, obstawiam, że jest masa badań na to, że estetyka muzyczna, jaką nasiąkniemy w pierwszy dwóch dekadach życia, kształtuje nasze preferencje już na zawsze. Spójrzmy na naszych rodziców, spójrzmy na nas – nie jesteśmy potencjalnym targetem nurtu muzycznego, który opanuje świat w 2030 roku. To będzie muzyka kolejnego pokolenia, a my będziemy już tylko wracać do tego, co na nam znane, lub śledzić znajome nam nurty.

copyright Raportażysta

  1. Czy łatwo się wybić, tworząc taką muzykę biorąc pod uwagę wachlarz różnych twórców z tego gatunku w dzisiejszych czasach?

Wręcz przeciwnie. Istnieje już od paru lat w Polsce taki prześmiewczy slogan, że w naszym kraju jest “więcej raperów niż słuchaczy’. Przy tak ogromnym zainteresowaniu i rozkwitu tego gatunku przebicie się graniczy z cudem, szczęściem i przychylnością internetowych algorytmów. Sam widzę to doskonale, ponieważ otrzymuję codziennie sporo numerów od aspirujących twórców do przesłuchania i oceny. Naprawdę zdarza się, że ktoś brzmi w porządku, ma ciekawy tekst, pomysł na siebie i swój rap – nie znaczy to dziś za wiele. Jest również ogrom programów i naborów, mających na celu wyłapać nowych raperów i ich wypromować. Bywa z tym bardzo różnie, nie ma reguły. Średnio co roku pojawia się od dwóch do maks czterech – pięciu nowych twarzy, które przebijają się do tak zwanego mainstreamu, zostają rozpoznawalni i zapamiętani na dłużej. Od dwóch do pięciu z tysięcy aspirujących. Na pewno nie można nazwać wybicia się jako raper w dzisiejszych czasach łatwym, chociaż oczywiście zdarzają się przypadki odwrotne, gdy ktoś niespecjalnie ciekawy trafi do topki przez przypadek lub z pomocą bardziej znanego kolegi. Dużo losowości, mało sensu. Obstawiam, że zaraz po zostaniu znanym youtuberem, drugim wymarzonym ‘zawodem’ wśród młodzieży jest właśnie bycie raperem.

  1. Wiele osób narzeka na „masowość” panującą w muzyce, nie tylko w samym rapie. Co myślisz na ten temat?

Dzieje się u nas dokładnie to samo co w przemyśle muzycznym w Stanach, tylko oczywiście z opóźnieniem. Rap całkowicie scalił się z popem, na czym ucierpiała treść i kreatywność. To żadne odkrycie ani specjalny manifest tak to nazywać. Muzyka stała się ogromnie dochodowym biznesem, a biznes nie lubi zabiegów artystycznych czy tekstowych, które nie generują zysków. Tylko tyle i aż tyle, prostsza muzyka trafia do większej ilości odbiorców, zwykła matematyka. Wciąż istnieje masa artystów których warto słuchać, najczęściej nie są w ścisłych topkach popularności, ale mają swoje nisze, często wcale nie takie małe. A muzyka popularna? Zawsze była i będzie, dzisiaj dochodzi do obniżania jej poziomu jeszcze element kalkulacji i algorytmów – to już nie człowiek decyduje o tym, co się najlepiej sprzeda, tylko Excell. Przez to muzyka popularna jest jeszcze bardziej wyprasowana i jeszcze bardziej nijaka. Nic na to nie poradzimy, musielibyśmy zabronić ludziom zarabiać pieniądze na rzecz ambicji artystycznych czy coś w tym stylu.

  1. Na portalu goingapp.pl opublikowałeś tekst dotyczący nostalgii lat 90′ w polskim hip-hopie. Napisałeś tak, cytuję: „O niesamowitych latach 90. napisano i powiedziano już chyba wszystko. Szalone czasy, gdy wszystko się opłacało, przybyły nagle kapitalizm dopiero co się rozgaszczał, a zachodnia muzyka i popkultura kompletnie opanowały umysły młodych Polaków”. Czy mógłbyś pokrótce przybliżyć, jaki wpływ realia lat 90 miały na polski hip-hop i jak zmieniły jego postrzeganie przez samych twórców?

Polski hip-hop w ogóle powstał w latach 90. Pierwsze nagrywki Liroya to oczywiście ponoć jakiś 1986, tak czy inaczej, pierwsza ekspansja tego gatunku i wzrost jego popularności to właśnie końcówka lat 90’. Wtedy też, naturalnie, otworzyliśmy się na zachodnią kulturę. To wszystko sprawiło, że ludzie wychowujący się w tamtych czasach na dobre przesiąkli i zakochali się w hip-hopie, który wówczas jawił się jako coś kompletnie nowego, dziwnego i bardzo odmiennego od każdej innej muzyki, i subkultury. To wszystko złożyło się na fakt, że ogrom dzisiejszych topowych polskich raperów jest wlaśnie dziećmi tych czasów.

  1. Na koniec, czy masz takie utwory, które poleciłbyś do przesłuchania komuś, kto nie miał wcześniej styczności z rapem i chciałby spróbować zagłębić się w tę muzykę?

Zawsze pierwszym, kto w takiej sytuacji nasuwa mi się do polecenia jest raper Sarius. Jest to niesamowicie wszechstronna i utalentowana postać. Jest ogromnie uzdolniony wokalnie i bardzo sukcesywnie łączy rapowanie ze śpiewem, uwielbia się z bardzo melodyjnymi podkładami gitarowymi.

Dla kogoś, kto nie jest przekonany do samej formy rapowania, poleciłbym właśnie jego, niech będą to utwory: Wiking, Powiedział mi ktoś, Dziecko Wojny, Zalatani.

Natomiast, jeżeli kogoś nie razi wcale sam rap, lecz jego treść, która często bywa prymitywna, koniecznie powinien zaznajomić się z dwoma arcymistrzami słowa: Łoną i Biszem. Pierwszy jest mistrzowskim satyrykiem i przede wszystkim bardzo inteligentnym obserwatorem rzeczywistości. Może warto dodać, ze Łona jest z zawodu prawnikiem, podejrzewam, że niejedną starszą osobę może ten sam fakt zaintrygować. Za naczelne numery Łony mogę uznać: Rozmowa z Bogiem, Patrz Szerzej, Miej Wątpliwość, Wyślij Sobie Pocztówkę, kultowe już „To nic nie znaczy” i Nawiasem Mówiąc. Bisz natomiast jest po prostu rapującym poetą, bardzo wysokich lotów. Bez najmniejszego naciągnięcia czy wyolbrzymienia mogę zaliczyć jego teksty do kategorii literatury pięknej. Polecam dosłownie całą jego dyskografię, ale jeśli już mam polecić pojedynczy utwór, to niech to będą: Introzimy, Banicja, Oko Patrzącego, Smutek Świata i Znak Zapytania.

Co do słuchania ambitnych tekstowo piosenek, niekoniecznie rapów, to polecam zaznajomić się z taką stroną jak Genius.com. Jest to największa baza tekstów piosenek wszelakich, ze wszystkich krajów. Wyróżnia go to, że użytkownicy, jak i sami autorzy, mogą dodawać adnotacje do konkretnych wersów, by wyjaśnić ukryte za nimi znaczenia i odniesienia. Może być przydatne, w szczególności przy słuchaniu np. Łony.

Link do strony „Raportażysta” na facebooku: https://www.facebook.com/Komentyque/


Pokrewne tematy