Maciej Sz.

Okruchy. Prawdziwe Słowo.

Stosunkowo niedawno zmieniłem swoje poranne zwyczaje. Każdego poranka staram się choć na chwilę, choć przez moment zatrzymać nad czytaniami, które kalendarz liturgiczny wyznacza poszczególnym dniom. Mimo chwili, zazwyczaj udaje mi się znaleźć jakiś szczegół, którego nie zauważałem wcześniej, a który mogę z powodzeniem odnieść do swojego życia . Ta nowina ma jedną zasadniczą wartość. Choć się powtarza, jest nieustannie żywa. Pomimo tego, że powstała przed tysiącami lat, nie straciła owej tajemniczej mocy, która nie tylko osądza ludzkie serca, ale nade wszystko przytula je do serca miłości, wskazując drogę, której owocem jest wewnętrzny pokój. Już sam wiek, czas powstania ukazuje dziwny i tajemniczy wymiar, który nie traci na swej wymowie i jest nieustannie aktualny. Nie piszę tego, aby się przed kimkolwiek chlubić i ponad kogokolwiek wywyższać, ale muszę wam powiedzieć, że warto spróbować dla siebie samych poszukiwać Słowa, które mimo wszystko jest i pozostaje Jego Słowem skierowanym do nas. To wielki list, dzięki któremu rozumiemy lepiej siebie samych, a przez to również innych.
Patrząc na obecną sytuacje geopolityczną na świecie, a także prowadząc rozmowy trudno nie odnieść wrażenie, że wielu z nas, a może większość, a może nawet wszyscy ulegamy pokusie produkcji wzajemnych oskarżeń. Skąd się wziął wirus; kto zawinił, trener czy piłkarze; wina żony, czy męża; maseczki, szczepionki, jabłka z tej czy innej jabłonki; na lewo czy prawo, a może do środka; tak strasznie, tak źle, tak niedobrze, że gorzej być nie może. Sam się dzisiaj złapałem na tym, że zamiast w jednej z rozmów podchwycić myśl i pozwolić jej lecieć, niczym drwal przyłożyłem siekierę do życiodajnego pnia i w imię swojej racji je ściąłem. Zresztą pewnie, gdybym zaczął się nad tym zastanawiać jeszcze głębiej, okazałoby się, że nie jeden, jedyny raz. Poszukiwanie prawdy w ludzkim rozumieniu jest podążaniem za poszlakami, argumentami, dowodzenie swoich prawdziwych tez i obalanie innych. Patrzeniem przez lornetkę swojego, skarłowaciałego serca, które jak niemowlę wrzeszczy na całe gardło: ja, ja, ja moje. Piszę o tym, bo w dzisiejszym słowie z Apokalipsy Janowej pada taki oto cytat: Oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym. A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa i nie umiłowali dusz swoich, aż do śmierci.
Oskarżyciel, któremu głosowi czasami ulegam.
Z tym Was dzisiaj pozostawiam. Miałem dopisana część dalszą, ale statecznie usunąłem. To słowo, ów cytat dużo więcej znaczy, aniżeli linijki tekstu. Życzę Wam, aby pokój był Waszym towarzyszem na drogach dnia dzisiejszego. Nie naprawimy, nie uzdrowimy wszystkiego i wszystkich, to zwycięstwo już się dokonało, a my jesteśmy do niego zaproszeni. Pozdrawiam. Dobrego dnia.


Pokrewne tematy