Maciej Sz.

Będąc dorastającym chłopcem

Będąc dorastającym chłopcem wraz ze swoimi rówieśnikami biegałem po salonach z grami telewizyjnymi. Kolorowe monitory, flipery przyciągały nas jak magnes. Pochłaniały naszą uwagę, czas wolny i kieszonkowe. Potrafiliśmy stać wokół jednego automatu i podziwiać kunszt i technikę z jaką nie tyle stali bywalcy, co namiętni i nałogowi gracze pokonywali kolejne levele śrubując rekordy i zostawiając obok nich swoje pseudonimy : Bruce Lee, Nico, Maradona, Zbój, Dziki, Długi. Niektórzy zasiadali do gry tylko wówczas, kiedy ich rekord został pobity. Imponowała nam ich gra, sposób podchodzenia do życia.

To było nasze tabu, które niekiedy nieposłuszni rodzicom przekraczaliśmy wszyscy razem. W grupie czuliśmy się zawsze bezpieczni. Nie obawialiśmy się, że ktoś nas zaczepi i będzie chciał wyciągnąć z naszej kieszeni drobniaki. Salony gier telewizyjnych generowały ogromne dochody. Rosły, jak grzyby po deszczu. Nikt wtedy nie przypuszczał, że może nastąpić nie tylko ich schyłek, ale również całkowity koniec. Ja również.

W tamtych czasach dotknięcie topornej klawiatury komputerowej było zaszczytem. Uczyłem się kodowania w języku DOS, ale to co pociągało mnie do chodzenia na te lekcje było zgoła odmienne. Po skończonych zajęciach, każdy z nas miał możliwość pogrania. Darmowe podnoszenie swoich wirtualnych umiejętności Komandosa było drzwiami, za którymi krył się świat elity i bohatera salonu gier telewizyjnych. To była wyjątkowa możliwość.

Nie pamiętam dokładnie, kiedy staliśmy się posiadaczami komputera Atari. Obok niego był jeszcze Comodore. Siadaliśmy z bratem i tatą, odpalaliśmy machinerię i za pomocą taśmy magnetofonowej wgrywaliśmy algorytmy, które w naszym domu przenosiły nas do salonu gier. Mama często się sprzeciwiała, uważała, że to marnowanie czasu, a także pieniędzy. Jej podejście diametralnie zmieniły kolorowe kulki, gra logiczna i zręcznościowa w jednym. Z bratem grywaliśmy namiętnie. Mimo wszystko jednak chęć bycia bohaterem w narkotykowym, fantastycznym świecie monitora nigdy nie zwyciężyła. Nie pokonała naszych podwórkowych spotkań. Boiskowych szaleństw, rowerowych wyścigów, kapsli, chodzenia po bydgoskich dachach i wielu, wielu innych atrakcji tamtego czasu.

Będąc dorastającym chłopcem nie przypuszczałem ani ja, ani moi koledzy, że technika i informatyka będą rozwijały się tak szybko i tak daleko. Szczyt marzeń polskiej rodziny: kolorowy telewizor, automatyczna pralka do prania, lodówka z zamrażarką i meblościanka z Potulic dzisiaj wydają się być marzeniem wyjętym z wykopalisk archeologicznych, przynajmniej w sensie europejskiego standardu życia. Z drugiej strony film Kraina miodu, który skąd inąd bardzo serdecznie polecam, może pokazać, że to są tylko nasze horyzonty, na których być może niejednokrotnie się zatrzymujemy.

Będąc dorastającym chłopcem nie przypuszczałem, że niespełna trzydzieści parę lat później mały telewizor, kieszonkowy salon gier, komputer, wiadomości z całego świata, prognozę pogody, zegarek, kilka książek tylko w e-formie nosić będę nieustannie ze sobą w kieszeni spodni lub kurtki. A gdyby tego jeszcze było mało dodatkowo mieszczę w tym magicznym pudełku ogromna kamerę filmową i aparat fotograficzny. Nie przypuszczałem, że mój syn nie będzie pisał listów do swoich wybranek, a moje córki listów nie będą otrzymywać i pisać do swoich ukochanych. Zaledwie trzy dekady, a świat nie tylko zrobił jeden siedmiomilowy krok, lecz zmienił niemalże sposób poznawania i postrzegania świata i dużo, dużo więcej.
Rodzi się zasadniczo bardzo proste pytanie, które nie jest ani wyrzutem w odniesieniu do osiągnięć techniki, informatyki, rozwoju, ani jego przekreśleniem, tylko zwykłą ciekawością, potrzebą zagłębiania się w tajniki życia. Czy aby ta technika, nie wyprzedziła zbyt mocno rozwoju całościowego samego człowieka?

W czasie jednej z rozmów z panią psycholog przy kawie, poddałem lekko zawiedzionym głosem swe doświadczenie rodzica, nauczyciela, ojca, człowieka. Mianowicie może nam się czasami wydawać, że trudno jest nam w wychowaniu dzieci, rozwoju osobistych relacji , rozwoju siebie samego konkurować z błyskotliwą techniką, komputerami, fantastyką zaprzątającą ludzkie umysły i serca. Kradnącymi uwagę i zabierającymi czas. Rozmawialiśmy na ten temat długo i poniekąd mimo doświadczenia życiowego, które mamy pozwoliliśmy, by ta skąd inąd fałszywa informacja zaplotła się wokół nas niczym dusiciel.

Nie są, nie były i nigdy nie będą konkurencją dla rozmowy, spotkania, czułości, delikatnego lub namiętnego dotyku. Są wytworem techniki, dowodem ludzkiego geniuszu, lecz w zderzeniu z życiem, tylko rzeczami pozbawionymi duchowej osobowości, fantastycznego reagowania na zmiany pogody, ciśnienia, pory roku, nastroje. Są sztuczną inteligencją, która ma pozostawać w służbie życiu, a nie odwrotnie.

Ps.Ps. Gdybym miał całość wyrazić jednym zdaniem. Napisałbym: żyjmy. Patrzmy, słuchajmy, wąchajmy, czujmy, czasami zapłaczmy, ale nade wszystko żyjmy!.


Ähnliche Artikel