Maciej Sz.

Fotografia uczy, pasjonuje…

Jestem wielkim wielbicielem fotografii. Możliwość uwiecznienia wyjątkowej chwili, niepowtarzalnego krajobrazu za każdym razem każe mi się skupić na kadrze, aby wydobyć grę światła i cienia, nasycenie kolorów. Odnaleźć szczegół, a może motyw, postać, twarz, coś niepowtarzalnego i wyjątkowego, aby zatrzymany obraz ożywić i wpisać w jego wyrazistość informację.
Dzisiaj fotografowanie jest dużo łatwiejsze i prostsze. Dostępne niemal dla każdego. Zawsze i wszędzie, a mimo to zrobienie dobrego zdjęcia pozostaje nadal wielką umiejętnością i sztuką. Wyczuciem chwili i wtopieniem się w jej krótki dźwięk, który ulatuje w przestrzeń czasu z każdą sekundą i już nigdy nie powraca.
W przeciwieństwie do fotografii analogowej, cyfrowa przynosi efekty natychmiast. Zdjęcia ukazują nam się w mgnieniu oka. Możemy się nimi dzielić, przesyłać z jednego na drugi koniec świata. Aparaty i obiektywy nieustannie podlegają procesowi miniaturyzacji ukazując ogromny postęp myśli technologicznej, a same zdjęcia są coraz bardziej zbliżone do doskonałości. Fotografia przestaje być ekskluzywną drogą dla wybranych. Staje się dostępna dla zdecydowanej większości. Niemal każdy ma urządzenie, którym może pstryknąć i zrobić zdjęcie. Wystarczy tylko nacisnąć, a algorytmy, oprogramowanie, sztuczna inteligencja zrobi całą resztę.
Ciągle w mojej głowie siedzi tęsknota, za ciemnią, powiększalnikiem, zakładaniem kliszy fotograficznej i odpowiednim doborem ustawień ekspozycji: ogniskowej, czasu naświetlania, dobrania odpowiedniej przysłony, ostrości. Myślę, że kiedyś przyjdzie taki dzień, że zakupię poczciwego Zenita, albo starą Prakticę (takie aparaty mieli moi wujkowie, były moim marzeniem), zestaw do wywoływanie filmów i naświetlania papierów fotograficznych – zatem prawdziwe wyposażenie ciemni i będę zamykał się przy świetle czerwonej żarówki oczekując efektów zrobionych ujęć.
Dzisiejsza myśl mknie w kierunku umiejętności zatrzymywania się na chwilę w swoim życiu. Miewam takie momenty. Czasami ich wręcz poszukuję. Najbliżsi myślą, że nie mam humoru, jestem zdenerwowany albo zły lub trapi mnie problem, którego nie potrafię rozwiązać, a ja tymczasem stoję w miejscu. Taka pustka w głowie, sercu i dookoła mnie. Taki proces wywoływania filmu skrytego w koreksie (nazwa naczynia przeznaczonego do wywoływania filmu; najczęściej zamknięta, światłoszczelna plastikowa puszka wielkości słoika). Kiedy wszystko przebiegnie dobrze, na kliszy ważnych momentów życia zaczynają się ukazywać negatywy kolejnych obrazków.
Po zakończonym procesie wywoływania mogę pracować dalej. Wybrać odpowiedni format papieru fotograficznego, jego gradację, ułożyć na maskownicy. Wybrany obrazek, jego negatyw umieścić w specjalnej plastikowej lub metalowej ramce, wsunąć do powiększalnika, włączyć, ustawić ostrość i naświetlać. Ciemne miejsca będą jasne, a jasne, które przepuszczają więcej światła ciemniejsze (mój tato z czarnobiałych negatywów, używając powiększalnika rysował nasze portrety ołówkiem, czasami jakieś widoki, dla mnie to będą zawsze arcydzieła sztuki – mój Picasso). Naświetlony papier należy umieścić na odpowiedni czas w kuwecie z wywoływaczem, potem utrwalaczem, a na końcu powiesić na sznurku, osuszyć i cieszyć się efektem pracy.
Z tego krótkiego i bardzo skądinąd ogólnikowego opisu wyłaniają się różnice pomiędzy fotografią sprzed lat, a współczesną. Jedno jednak się nie zmieniło. Dobre zdjęcie zawsze wymaga cierpliwości, bycia w odpowiednim momencie i odpowiednim czasie. Na kilkaset, jeśli nie kilka tysięcy ujęć trafi się jedno i wyjątkowe. Dobre od początku do końca. Zabierające uwagę tego, kto je podziwia.
Z tej wiadomości wyłania się wiele wątków. Można byłoby im nadać tytuły kolejnych wiadomości. Ja chcę przekazać wam dwa, które mnie uderzają.
1. 1. Wszystko wymaga czasu, wiedzy, cierpliwości, oczekiwania, odpowiedniego przygotowania i każdy etap jest ważny. Zdjęcie można prześwietlić na samym początku, ale można też je zepsuć w ciemni. Wyobraźcie sobie, że każdy człowiek, którego spotykamy na naszej drodze, każda chwila, która jest nam dana jest jak delikatna klisza fotograficzna.
2. 2. Nie zawsze to, co wydaje nam się czarne, ciemne, złe i tragiczne jest takim w ostatecznym efekcie. Tak, jak na negatywie. Bywa, że życie płata nam figla, albo sami płatamy sobie figla. Na końcu zdjęcie potrafi nas zaskoczyć.

Ps. To tyle na dzisiaj. Trochę sentymentalnie, trochę inaczej. Fotografia jest piękna i nieprzewidywalna, ale w zderzeniu z życiem jest zaledwie jego imitacją.


Ähnliche Artikel