Maciej Sz.

Okruchy. Doświadczenie.

Każde nowe doświadczenie rozbiera moje myślenie, sposób patrzenia na świat i obnaża niedoskonałości systemu, który tworzę. Słowo system pojawia się tu nieprzypadkowo. Stworzony z rozmysłem ma sprzyjać gromadzeniu zysków w sensie samego życia, zgodnie z założeniem: jak najmniej stracić, a jak najwięcej zyskać. Z jednej strony bardzo logiczne i ludzkie, w odniesieniu do wędrowania drogami tego świata, a z drugiej całkowicie przeciwne treściom, którymi się z wami dzielę. Dobrze, że pojawiają się takie doświadczenia i ukazują jego karzełkowatość. Problemem nie jest uzasadnienie swoich racji, poprzez dobór odpowiednich argumentów. Problemem jest nieumiejętność lub lęk, który hamuje nas przed przyznaniem do tego, że racji się nie ma.
Pisząc dzisiejszy artykuł w oczekiwaniu na wynik atestu, byłem pełen złości. Podobnie, jak w przypadku, gdy dzieliłem się z wami swoją refleksją na temat szczepionek, testów, pod wpływem obligatoryjnego testu, który musiałem wykonać przed podjęciem pracy. Moja logika zaczęła tworzyć pętlę, która coraz bardziej zaciskała się wokół mnie samego, pozbawiając dopływu świeżego powietrza i świeżej myśli. Zaczęły pojawiać się oskarżenia i pretensje wobec czasu, który jest bez wątpienia ciężki dla każdego rodzica, dziecka, osoby samotnej, żołnierza, policjanta, lekarza, nauczyciela, robotnika, męża, żony, babci, dziadka. Jedynie zmarłym ów czas nie przeszkadza. Słowa, które wypłynęły spod mojej ręki zaczęły być ciężkie. Ciężkie od poszukiwania winnych, politycznych zawiłości, czy pojawiających się niezadowolenia i irytacji wobec innych. Teksty zaczęły być ciężkie płynącymi z nich oskarżeniami. A co oznacza oskarżać? Z jednej strony poszukiwać sprawiedliwości, a z drugiej podążać drogą, która rodzi iluzoryczne poczucie wyższości połączone z posiadaniem wyłączności na prawdę. Charakterystyczne w tym wszystkim jest również to, że w pewnym momencie zatraca się dialog, a wzajemne oskarżenia wyzwalają emocje, które objawiają się w silnie akcentowanych wulgaryzmach. Nawet z założenia dobra idea lub wiadomość, słuszna prawda, pociągająca za sobą konkretne wnioski, zatraca się w tej pralce wzajemnych oskarżeń. Miesza się z brudem i zaczyna się kotłować razem z nim. Brudna woda zaczyna przenikać do środka. Najczystsze włókna, zaczynają przypominać te najbrudniejsze. Dokonuje się coraz mocniejsza polaryzacja, która wprowadza nieporządek i nieład, a u źródeł której stoi zwyczajny brak MIŁOŚCI JEGO w naszych sercach, choć bardziej pasowałoby napisać w moim sercu.
Przyznam, że sam jestem zadziwiony wnioskami, które zauważyłem dzisiejszego wieczoru. Zadziwiony tym, że walcząc staję się wojownikiem. Na wojnie nie bierze się jeńców. Z wrogami zaś nie dyskutuje. Przyjmuje się wasalstwo i poddaństwo pokonanych, samego czyniąc wielkim zwycięzcą. Tak oto krytykując najdziwniejsze i najbardziej zawiłe przepisy, przestaję wskazywać na MIŁOŚĆ, zaczynam walczyć w jej imię, broniąc systemu, który sam wcześniej stworzyłem. Różnica, choć wydaje się być niewielką jest kolosalna. Głosić MIŁOŚĆ to kochać, a walczyć w imię MIŁOŚCI, to przekonywać innych, że nie umieją kochać. Na owoce czekać nie trzeba do zbiorów, bo one rodzą się nawet bez deszczu, tyle że owoców nie przypominają.
Od kilkunastu dni po mej głowie krąży cytat z Ewangelii według świętego Mateusza. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.
Rozmyślając dzisiaj nad nim pomyślałem sobie, że to wszystko, co w tej chwili się dzieje jest właśnie owym doświadczeniem, o którym wam wspomniałem na początku. Doświadczenie, które obnaża moje plany i moje postrzeganie świata, przypominający dualizm objawiający się ukazywaniem lub budowaniem podziałów.
Chrystus kocha. Wzywa mnie do nawrócenia. Za moje nawrócenie umiera. Do mego nawrócenia wskazuje drogę. Mego nawrócenia jest początkiem i mego nawrócenia jest końcem. Jest również Zwycięstwem pokonującym system i wskazującym osobę. W systemie nie ma osoby. Ich miejsce wypełniają demograficzne dane .System jest bezwonny, bez zapachu, z założenia dobry, a jego gwarantem jest ostateczny bilans, a nie człowiek.
Idąc dalej dostrzegam karzełkowatość swego systemu. Oburzam się na ograniczenia, mechanizmy, kontrole, które z prawa czynią totalitaryzm w imię zdrowia. Totalitaryzm, który niszczy również tych, którzy go tworzą, a jedynym lekarstwem wydaje się MIŁOŚĆ. Jedyna bronią krzyż. Zwycięstwem Zmartwychwstanie.
Kończę, to pisanie. Nie napiszę dzisiaj wszystkiego, czym chciałbym się z wami podzielić. Ciągle wielu rzeczy nie rozumiem i nad wieloma rozmyślam, a kiedyś je zobaczę i poznam tak, jak sam zostałem poznany. I pewnie będzie wstyd.

Ps. Rozumiecie coś z tego? Ja niewiele, ale mimo wszystko do jutra. Pozdrawiam.

I jeszcze coś na ucho.


Pokrewne tematy