Maciej Sz.

Okruchy. WZ-etka.

Wczorajsze popołudnie spędziłem na rowerze. Podjazd pod Sophien Alp, jeden ze szczytów wiedeńskiego lasu poszedł mi nad wyraz dobrze, podobnie zresztą jak i dalsza droga. Nogi podawały, a koła się odwdzięczały niosąc mnie wśród zieleni, nad wodami Dunaju do malowniczej Doliny Wachau. Tutaj czekała na mnie miła niespodzianka. Powitanie zgotowali mi królowie: Zenobiusz i Waldi. Czekali na mnie ze smaczną kolacją i symboliczną lampką wina. Wpakowaliśmy rower na samochód i pojechaliśmy w malownicze miejsce cieszyć się smakiem pstrąga, pieczonego nad ogniem z korzeni winorośli oraz degustować białe, schłodzone wino. Panujące dookoła widoki, a także cisza, świeżość powietrza, ciepło, gwiazdy nad głowami sprawiły, że nasza biesiada przeciągnęła się do wczesnej nocy i w domu wylądowałem o godzinie 1 w nocy. Tak oto z niewinnej, rowerowej jazdy, zrobiły się piękne posiady i długie pogaduchy w oddali od miejskiego zgiełku. Po powrocie myślałem tylko o jednym; spaniu, wcześniej miałem nadzieję, że napiszę nową wiadomość w drodze powrotnej, ale niestety zasnąłem. Tak więc wczoraj odkładając pisanie na koniec nic nie napisałem.
Ta niespodzianka napełniła moje serce radością, a nasze rozmowy sprawiły, że nowy tydzień, choć zmęczeni rozpoczęliśmy mocnym akcentem spotkania, które będzie nas niosło ukazując to, co w życiu jest najważniejsze. Człowiek i spotkanie. Więzi i relacje. Rozmowy i wzajemne budowanie swojej wartości w obrębie utkanych więzi. Ci dwaj wspomniani panowie, lekko ode mnie starsi nauczyli mnie królowania, o czym zresztą kiedyś pisałem. Kiedy rozmawiamy ze sobą nikogo nie gramy i nie udajemy. Jeśli komuś trzeba zwrócić uwagę na jego niewłaściwe, albo dziwne zachowanie, to tak się dzieje. Dajemy sobie razy bez sentymentów w trosce o dobro drugiego, a nie w motywacji budowania swojej wartości na potknięciach i błędach innych. Dzisiaj, kiedy tyle mówi się o różnych dolegliwościach, które toczą piękno człowieka i osłabiają jego zdolność do zawiązywania relacji, nasza znajomość jest ich zaprzeczeniem. Nie potrafię wam powiedzieć, ile znaczy taki gest i ich czas, a także chęć wspólnego spotkania. Wiedzą, że przygotowuję się do 1000 w 72 godziny i do biegu górskiego. Szanują moją chęć trenowania i podnoszenia swoich możliwości sportowych, a zarazem znaleźli sposób, jak to wszystko połączyć. WZ-etka działa genialnie, czasami czuję się trochę przy nich jak syn, choć dzieli nas niespełna 6 lat różnicy, ale trzeba powiedzieć, że każdy rok i dni, które mają za sobą robią zwyczajnie swoje. Mądrość i doświadczenie wypracowuje się z każdym dniem, powoli i stanowczo. Mamy się czym wzajemnie dzielić, o czym rozmawiać i potrafimy także siebie słuchać, a jak trzeba nie tylko pocieszyć, ale sobie wzajemnie pomóc.
Piszę o tym wszystkim nie tylko dlatego, aby w ten sposób wyrazić im wdzięczność, za wczorajszy gest, ale także po to, że każdy z nas ma taką WZ-etkę w swoim pobliżu i sam takową WZ-ką może być dla innych. Człowiek potrzebuje nade wszystko drugiego człowieka, aby spotkać siebie, wyrazić i pójść krok dalej, na przód w swoim życiu i swojej radości bycia. Za nią pojawia się kolejny stopień i kolejne odkrycie kogoś, kto nieustannie czeka.


Pokrewne tematy