Maciej Sz.

Lampa, tlen, wodór?

Zerkam na stojącą na moim biurku elegancką lamkę pochodzącą z okresu międzywojennego. Jej delikatne miedziane wykończenia w połączeniu z marmurową podstawą oraz porcelanowym kloszem mówią o eleganckim stylu tego okresu. Jest w niej schowana również dodatkowa wartość. To prezent od mojej żony, który otrzymałem na trzydzieste dziewiąte urodziny. Przeszukiwała antykwariaty i portale aukcyjne, aby ją zdobyć dla mnie. Mały gest miłości, który mówi o tym, jak bardzo jesteś ważny i dla kogoś wyjątkowy. Oczywiście sama lampka nie zastąpi mi dotyku jej dłoni czy błękitnego spojrzenia zatopionego w swym wojowniku.
Skoro już o niej, to uwielbiam spojrzenie jej zaciekawionych oczu, które wyglądają znad kolejnej, czytanej książki, aby lepiej zrozumieć samego człowieka, mechanizmy rządzące światem, a potem ową wiedzą się dzielić. Jest wówczas małą dziewczynką, która przemierza kolejne karty trzymanej książki. Litery stwarzają kolejne słowa, te zamykają się w zdania. Zdania tworzą historię, przesłanie. Są jak statek kosmiczny, który zabiera w podróż do nieznanego świata. Może wtedy jest jak Mały Książe? To wielka siła i wielka umiejętność, którą niekiedy jako dorośli porzucamy w naszej codziennej wędrówce.
Dzieci skaczące w kałuży, brudzące swe świeżo uprane rzeczy, pełne radości i szczęścia, całkowicie pochłonięte w zabawie. Mali chłopcy szykujący zasadzkę na wujka lub ciocię, a może dziadka. Pieczołowicie przygotowujący plan swojej psoty. W ich oczach gwiazdy i jedna myśl. Zróbmy to. Dziewczynki skaczące wzdłuż rozciągniętej gumy, dzieci malujące kredą historie na parkowych chodnikach. Właśnie wtedy, kiedy trzyma w swych dłoniach ów skarb ukryty na stronicach kolejnej książki, ona jest tak pochłonięta tym pragnieniem wiedzy, poznawania, poszukiwania, kolejnej przygody.
Nie jestem dobrym słuchaczem, raczej nim bywam. W wielu względach nasze poglądy ścierają się między sobą. Czasami zaiskrzą, zapalą płomyk niezrozumienia lub gniewu. Wtedy jednak pojawia się zawsze woda. Strumień miłości, który sprawił, że od lat wędrujemy ze sobą przez życie, ciągnąc wóz naszej rodziny. Wspierając i nosząc siebie nawzajem. Znosząc niekiedy wzajemnie wbijane szpilki. To po prostu jest niewiarygodne i nielogiczne, jak bardzo ludzie, którzy się kochają potrafią siebie nawzajem ranić i krzywdzić. Wtedy są jak dzieci. Nieustępliwe. Zawzięte. Chcą się odegrać, ale nie tak żeby wygrać, lecz swoje zwycięstwo brutalnie uwiecznić.
Dobrze, że wtedy pojawia się ona – woda miłości. Składa się z małych atomów połączonych w jedno. Tlen i wodór. Wodór gaz lekki, wybuchowy, łatwopalny. Zajmujący miejsce zwycięstwa w Tabeli Mendelejewa. Ten niepozorny pierwiastek, bezwonny, bezbarwny, nietoksyczny, bez smaku biorąc za partnera życiowego tlen staje się siłą i napędem życia. Wodą. Sam potrafi jednak również niszczyć, czego dowiedli wynalazcy bomby atomowej.
Tlen jako jego, poniekąd naturalny partner życiowy, jest sam w sobie życiem. Jest wszędzie dokoła nas. Jest jak ojciec lub matka, którzy bezpiecznie prowadzą swoje ludzkie dzieci ulicami ruchliwych miast. Potrzebują go ludzie, zwierzęta, rośliny, właściwie wszystko co nas otacza i co ma w sobie życie. A on spokojnie otacza płaszczem Wszechświat, gwiazdy, nas.
Czy Bóg jest tlenem? Chyba nie, ale jest jak tlen. Czy Bóg jest wodorem? Chyba nie, ale jest jak wodór. Czy Bóg jest wodą? Chyba nie, ale jest jak woda. Nie dotykając jednak Jego, pozostawiając te nielogiczne i naiwne pytania z boku. Powracam do małżeńskiej pary wodoru i tlenu, od której zależy tak wiele. Z tych dwóch pierwiastków można byłoby utkać niewiarygodną historię kochanków, miłości, życia. Czyż nie wszyscy szukamy miłości? Na pewno w większości. Czyż ta miłość nie bywa wybuchowa? Czy bywa bezwonna? Ta małżeńska para czasami jest krystaliczna, bywa słona i słodka. Niekiedy zbrudzona i pachnąca fekaliami. Potrafi stać się zimna jak lód, albo ulecieć w mgnieniu oka do swoich korzeni w unoszącej się mgle pary wodnej, ulecieć w przestrzeń, której nie sposób objąć. Jakże wielka to para. Jakże wielka to tajemnica, że tu na Ziemi, ta para postawiła sobie dom.
Zerkam na stojącą na moim biurku elegancką lampkę. Wsłuchuję się w dźwięki ulubionej muzyki i chciałbym jeszcze pisać. Mógłbym pisać i słać wam dobre wiadomości setkami. Upiłem się tlenem i wodorem.
Kończę jednak i spoglądam na delikatne światło mojej lampki, na biurku. Stygnę. Mam wrażenie, że moje powieki ktoś zamroził, ciało zamurował, a myśli zabrał. Trwając w bezruchu oddycham pędzącym pytaniem od stóp do głowy: co jest twoim światłem? Co jest Twoim tlenem, wodorem, co jest twoją wodą?

Ps. Szkoda, że nie widzicie teraz mojej twarzy Ja żałuję, że nie widzę waszych i waszych oczu. One powiedziałyby mi prawdę o tej dobrej wiadomości i małżeństwie wodoru i tlenu. Do jutra.


Ähnliche Artikel