Maciej Sz.

Źródło. Egipt?

Zaufanie dziecka wobec matki lub ojca, wypływające z głębi serca i będące odpowiedzią miłości na miłość nie potrzebuje znaków, wyjaśnień, dokumentacji prawdziwego uczucia. Ona po prostu jest. W przypadku wiary, która jest niejako pierwszym stopniem prowadzącym do bramy miłości, można niekiedy ulec pokusie domagania się znaku. Znaku, który będzie potwierdzeniem naszej wiary, umocnieniem naszej nadziei, a zarazem stanie się bramą miłości. Czasami to oczekiwanie przypomina grę w pokera. Pewność dobrej karty niejednego gracza zwiodła, natomiast pewność licytacji i mocy portfela dla wielu okazała się porażką. Patrząc na Boga i zamyślając się nad znakiem, który miałby uczynić przekonując nas o swoim istnieniu wiemy, że nie ma takiego znaku, którego Bóg uczynić by nie mógł, jak również nie ma takiego znaku, który wiarę zastąpiłby pewnością przekonań lub wiedzą. Gdyby ta ostatnia była istotą wiary i stanowiła jej osnowę w sensie dosłownym, wówczas wiara mogłaby okazać się zbędną. Są jednak takie momenty w życiu człowieka, ja przynajmniej miewam, że podchodząc do ściany płaczy (bankomatu) zastanawiam się nad tym czy zapłaczę, czy też się ucieszę i wsuwając kartę w usta prawdy wykazuję się głęboką wiarą i zarazem nadzieją, że coś tam jeszcze pozostało, coś jest. To oczywiście przenośnia i żart, choć w każdym żarcie jest ziarenko prawdy. Nie chodzi mi o mądrowanie się, ale myślę, że pięknem wiary jest to, że pozostaje ona zawsze wiarą, a uzupełnia ją płaszcz wolności założony na ramiona każdego człowieka, który dzięki niemu sam dokonuje nieustannie wyborów.
Czytając opis wyjścia Izraelitów z Egiptu oraz upór Faraona, który ich ścigał stanął mi przed oczyma obraz człowieka, który niekiedy sam się zniewala rozmaitymi rzeczami, technologicznymi zdobyczami, pragnieniami, marzeniami, tak bardzo, że nie chce wcale wychodzić z Egiptu. Jest mu w nim dobrze. Zastanawiam się nad tym, co jest moim Egiptem? Co mnie zniewala i w imię czego oddaję swoją wolność, możliwość swobodnego dokonywania wyborów i podejmowania decyzji? W imię czego rezygnuję ze swojej wolności, która staje się niestety moim Egiptem. Jeśli tak jest i tak się dzieje musze spotkać Mojżesza, który będzie miał siłę i odwagę przeciwstawienia się Egiptowi. Jego siłą jest Bóg i Jego tchnienie. Każdy chrześcijanin w rachunku sumienia i mocnym postanowieniu poprawy spotyka Oblicze Zmartwychwstałego, który daje moc ku temu, aby suchą noga przejść przez morze i w nim pogrzebać swoją niewolę.
Skąd inąd dla ludzi Starego Testamentu, dla Żydów po dzień dzisiejszy morza i oceany symbolizują otchłanie, które są domem złych duchów i mocy. Z pewnością kojarzycie fragment opisujący uwolnienie opętanego w Gerazie. Stado świń, które zostało przejęte prze złe duchy wyrzucone z opętanego, rusza po stromym zboczu prosto w wody jeziora, gdzie trzoda się ostatecznie topi. Jaka jest reakcja mieszkańców? Proszą, aby Chrystus ich zostawił w spokoju, aby odszedł. Obraz burzy na jeziorze. Towarzyszący jej lęk Apostołów i zdecydowane słowa Chrystusa, który nakazał się dosłownie jej zamknąć, uciszyć i uspokoić wodom jeziora. Reakcja Apostołów – przerazili się, stawiali pytania o to, kim jest? Obraz Jezusa ratującego Piotra wcześniej kroczącego po jeziorze, a w wyniku zwątpienia topiącego się. To tylko niektóre przykłady, które przywołuję. Jest ich zdecydowanie więcej. Jeśli natomiast wody morza, skrywającego tak wiele tajemnic i alegorycznie wiele zła rozstępują się, to obraz ten ukazuje Królowanie i Moc Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba. Pokazuje również, że nasza wiara i zwycięstwo Chrystusa mogą pokonać wszystko. Dosłownie i w przenośni.
Myślę, że każda próba uczynienia z życia raju i ostatecznego celu człowieka, jako największego i jedynego dobra jego egzystencji może być takim Egiptem. W Egipcie nie potrzeba Boga. Tam nie potrzeba również wolności. W Egipcie potrzeba chleba, dachu nad głową, pracy, rozrywki.
Te dzisiejsze zamyślenia, jak również wcześniejsze pisanie odnoszę najpierw do siebie. Sobie stawiam te same pytania, które tu się pojawiły i które będą pojawiać się dalej, wraz z moim pisaniem. Myślę, że to jest niesamowite, że jako człowiek, nie sądzę, abym w tym względzie był szczególnie inny od was, chciałbym mieć swój kawałek spokojnego ogródka, w który wszystko jest poukładane i ma swoje miejsce oraz czas kwitnięcia, wzrostu i zbioru. Tak wiele razy czytałem ten fragment, tak wiele razy go słyszałem, a dopiero dzisiaj dotarło do mnie, że on opisuje drogę, to znaczy ruch. To znaczy, że poszukiwanie Boga domaga się nieustannego ruchu. Przemieszczania się. Przezwyciężania chwil słabości i zniechęcenia. Umiejętności pokonywania przeciwności i nieustannej otwartości na Bożą pomoc. Konieczność ruchu, nieustannego przemieszczania się sama w sobie zakłada ubóstwo w sensie materialnym, rozumiane jako powściągliwość w gromadzeniu dóbr. Dobra albo nas przywiązują do miejsca, albo spowalniają lub zatrzymują niemalże nasze kroki. To wszystko, czego Izraelici nauczyli się w Egipcie i wszystko, co z niego wynieśli z jednej strony spowalniało ich kroki, a z drugiej musiało zostać porzucone, aby droga, którą podjęli zakończyła się pomyślnie. Zresztą to jakiś paradoks w odniesieniu do Żydów, że oni nieustannie są w drodze. Potrafią dokonywać finansowych cudów, z pogranicza prawa i bezprawia, ale zarazem nieustannie są w drodze. Odzyskują swoją ziemią, aby za chwilę ją stracić i znowu być w drodze. Są naprawdę genialnymi ludźmi interesu, ale ze swoją ojczyzną i swoją ziemią mają nieustanny kłopot i nieustannie zdobywają ją gwałtem. To może również pewien paradoks, że będąc jednym z najbogatszych narodów w sensie globalnym na ziemi ciągle nie czują się bezpieczni i nigdzie nie czują się bezpieczni. Nieustannie za swoje bezpieczeństwo płacą, czasami ocierając się o obłęd.
Wiem, że już dużo napisałem, ale jeszcze jedna rzecz mnie dzisiaj zastanawia. Być może Faraonem nie kierowało uczucie straty, ograbienia, lecz uczucie zranionej dumy lub ambicji. Oto dał Narodowi Wybranemu, jak mniemał wszystko. Pozwolił mu na wszystko, a tymczasem ten naród rezygnuje z tego dobra i wybiera drogę wolności.
Myślę, że każdy z nas nosi w sobie Faraona, Mojżesza, Izraelitów, a nade wszystko siebie i cząstkę Bożego Obrazu. Warto wyruszyć w drogę, aby je odkrywać, ale warto pamiętać, że to nie jest droga do muzeum figur woskowych. To droga zmagania. Droga pełna przeciwności, niebezpieczeństw i pełna wolności, a zarazem towarzystwa nie Mojżesza lecz Zbawiciela, Zwycięzcy i Przyjaciela, to droga życia pisanego przez duże ” Ż „.

Ps. Tymczasem idę pobiegać. Taka piękna noc, a właściwie jeszcze wieczór, że aż żal siedzieć w domu. Dobrej nocy lub dobrego dnia i chyba do jutra. Zobaczymy….


Ähnliche Artikel